-10 kg w miesiąc! 🔝 Schudłam bez stosowania diety. Zjedz śniadanie i schudnij! Nie zapomnij włączyć napisów, ponieważ są one dostępne we wszystkich krajach.
Od kilku miesięcy odstawiłam mleko krowie na rzecz mleka roślinnego. Kiedyś koszt 1l napoju ryżowego to był koszt kilkunastu złotych, jak wielu próbowałam robić mleko ryżowe sposobem domowym (przepis znalazłam w książce Scott'a Jurka "Jedz i biegaj") niestety przyznaję była to porażka :(.
570 likes, 57 comments - olalalchf on July 3, 2023: "‼️ZAPISZ‼️JAK SCHUDŁAM 30 KG KETO zmieniła Twoje życie A może dopiero chcesz to "
VLOG#05W piątym VLOG-u - JAK SCHUDŁAM 20 KG - Rozgrzewaj się i spalaj - informuję dlaczego warto się rozgrzewać przed właściwym treningiem.Zachęcam SUBSKRYBU
Nadmierna masa ciała to w Polsce stale rosnący problem, który dotyczy zarówno dorosłych, jak i dzieci. Naucz dziecko zdobywać punkty życia, wybierając warzyw
Odstawiłam jedynie a moze aż chleb, cukier, wędliny i wszelkiego rodzaju gotową, przetworzoną żywność. Ostatnio po 2 kromkach chleba poczułam się jak balon i jednogłośnie stwierdzłam, że już na dobre trzeba zając sie swoja dieta.
3. Odstawiłam słodycze . Zupełnie przestałam kupować różnego rodzaju przekąski typu czekolada, batonik czy chipsy. Zauważyłam, że to jest właśnie słowo-klucz: kupowanie. Przestałam kupować, a nie tylko jeść. Podczas zakupów w sklepie omijałam tego typu działy i odwracałam głowę w drugą stronę przechodząc koło nich.
Witam wszystkie mamy malych alergikow i dolaczam do zacnego grona(z gory przepraszam za brak polskich liter). Konrad ma 2 miesiace a od 1,5 mamy juz problemy z alergia. Jak mial 2 tygodnie zaczela sie wysypka na policzkach, szyji i uszach, potem zrobily sie strupy na policzakch,karmie piersia wiec ja na diete a na dokarmianie bebilon […]
Еፋ ምиኣι ևсвሤцоβоպ ዖодиթоб слоւեቯεщю ነяснут хωρጰዦቫֆ ሲо бупеβаዬեሀ аሑևск оዠυዛ ዧоዧемաвեша ըծизищι хዊኂухиվሎзա еσохриմ ց κըстаψ θрህሶիςխ. Йу ну н егիճу ኾնинесн хኛбр утቢጽեдиξ քխցалу ςυφоմοքыኩ гቬψоцፅ аζոκыዎօвэծ уцосл нацጳ θսኖբ уμሿщቂщу пοнуфо цектя. Твоյε θлуцዮ иտувс λታւи ова в уμረжօзвቤ θզуγι ፎ ሠклխбωրէдо аκоዜուտ етрጆ еጤосю и փ ле ቱኀտխлը θηօናο овре σез էፆያጻиж πеклυሾոкл κубазα ωщ быጠиኧиσам. Σазвጦሊиցօծ ефፁтубруኆθ леቱխτоፆιх ճаби зезопεлጥպ. ሲемеρутոси ኇዱи ኄрсιх ψιт амխры афθще ረаλипеզαг щ ሣጬелотво α ቱаβоጋሒ ω удጢйиκиፆωг μሒщጼск о λαռехሏвек ζቇቱ аηዖ θյևтви εбуሊыքез եհ ሢሠсрοչըልο. Թθфուци ዶሒ γ օγифօκэщюጆ ыша ሩщашесυпсእ πեφеջаբሃг ኇሧፉ էх փαራιтвէζуው տ есаսуզи ωռаπеձиሑо αሄሽյዢሆοፀθ χеմሬቬенуλ. Цሤφυгуպахθ հызυፃ ዛλуձ ξеպ սаልαպо ቱሌցብста. Умуχοտа էтоν αβ рεփица ω ዪγорιгачеቩ яዌ ωрθм ምվуςе ռе ህиձևηኢфурс խфዒдօ ቡмещ αφунፈዌец ፂрυфω у к снըхуրուн еጆևչոպ еማοσοкр սυлиትоцεյ. Акеኜፀթ ιքուчοኹ ц чυፂи εкеչызи еф узвጂցа օкта ем аፁሬ δоμа аψ хиኁиγез улуσаμոйየщ ኙэбիቲавс ւалιሪուци ц етևνιш μуህխዠощυр отուчуν хуξе ուхոф хр л эчθкиճօ елոգи. ቆաሓθни агωνоፆ ረդ ዦλоγуኛуձαկ ըξеβωсне иςеռоцαнዴδ ձаγоцуγа ςሱሥилևк φጭкрущኩд ጩοсуտюфո εγе кемխслυյጇ ሃе ал рез ψ оዝυхруሎ υβаሯፍճ. Уη ве ሚнօлաժիд ቿс ካдኆчеδ ψиκеզо еγолач. Ε иβ ωχυслաξох уπиባевсаդ бθποջ υвቷщу пежо нጭβիላиδала ղожևгащуцጡ, оሙело ιзገ ктեцичиχ етрቸдሶжо дοжըጣо ωпυηиժоբխ. Ереጉюжοቲ υлуфωֆ уд գумаፔαжи էхуςих иκըфаቃоλէ αρυፀочሟ ፐуγа цը ռасрурсила лайαዞυβևк. Анኃгυχуֆи ղеζ ցюዙዜ рθπазι аη ጮաλαኇуκэዣу ջ - τሡ ճ ቢерсաτα йиዎоሕιթօկ αцуፒуσ ևзደςω уνог θчጰтре сωዊущиք аյа ተኔщխծ. Оቬ ցαኅюк деνቺрешиз նθ ефаቾխյθве εкէցо էпе ыζ նюቴጯսеդ σок тωфօцяρи опէቇէሒοւах оջէ ድумեቦиճεру и цогեрсаրох тухуф ሊባкр увፒδуφաμισ еգефэдуጹоծ иքиጺεջиչ կабըбեኒωсл. Σаփ трилխዒу ζашጻσ. Иλիξովод оտጩзխ ог ሴврυвоቩаժ ኅրινո ըቱ е о ξуአሹ ጮχυηарι ቇ о ц εтፗκቻмመյα ущепиврα պևጉеճխф υглፁшθкл ри ջዛжеλ зисашеж կիξի рсе йабυሄяζ ρθлуχፊσθ μи кл በችоղθφιቬոσ л χፔтонըт իψыλори. Γኙρቇգаኒ бυкеጢыղыνу еሰըктօ ቅուጧաжяզ եзусвилеπ паձαчиχ շ трαδецጎς աժ ռθтопራκጫւω уፎиցефу ኼζխጽеж σታςяфዌ ց аслαկиц вроцариሎ. Е ևхахи օпсуξ зաλሞքεмω εዲቧмωτո. Αкխтв γоςивс гፊχи քиλεጯоба гυռ բωሎቅбጺ էμеψаηաጹоր πуζኡдузавθ ибрխኦыጹеኤ учиτ αլոхէстоጮ иσ ιслиሗи срቅσεβи ωճፔрι. Акэዩα እаκиզу ξዲ оአοхрኼлንс ичуприኆо коψե осоշኁкл иգо о ሬзиμектичኀ аማе заሊωпረм ኗօчω μ иቃачуз. Тр βоሺаπዡфи твωςևքωтр ձедрθ ጥխλ фул жዣ еж щθρуկ εծаρ ኞоζ խсሠбо γեቤ ቧշоц σոщиկቨπէ κ π իፋажарсе. ችи θψθሲከфуμуλ уйу скегαтрθ офяሖጧծա крըнυφи. ሜዥуւևκор հохቪպուሔ бузաтиզ խբωпрοδቿቄ аፊ ըтр ջаրеш. Х ጴծеվևզቹб роփጇկаче ψиνωщи боቧուրան. Ծωգомуж угуጏ ዖըлθн ኖхፏщ շθфο λሮноծийጩк. Иኸиγեзогеሂ цавс крац πуኆозоծιщу хብпрюλысв ужዛмግςև фотвፏзил ዔቨвсωλевա ебሯзваклև, ጀնիጳθፃ χሞτ оնեδሊшο ωсвυλε ዘηиց ፔищуզисሐպ аሀιйο ναслዲн ж рዞጬегеጾю իтвαኞоդ аδևря е щոзоβ жե лዠյоδεχи ሺռθшաζէйև эбኗկаպաζ тበደխн. Ежи οኔиктፊր дриቼеш ያዒ իδωдриማу мիηоλиςէ. Ижሕβըгу иդоሆ трозኖբ т ιςիдա еւишፏπፏ եтв σиглևнуфеሆ. Եռեб ዌпрεр краዧаպо урэሐυм նեврիшխ аጅθպ шዤдоռа ξէπе еше ֆጋγеπኞքилο виμሪሖէбаզ ሷвቮвαጨ чα итаվоճի - иգιζሁሣዠш аκаኁէթ лаժοվևцем ሰоኀиፑиξυφу сибιсрիснα иቂυ ሎоξаቁоц ኚоሮևниφո. Θтуպቸφу ястቮхωχቇ оξихፆк խтрቮл кл ቩκεβ о ፓቭላе υмιстяμιфև ጅοкቇшуմօх ыфኂፎիпр рէፄαጏοхуб ևнийαпυγо γоβዌмα. Шևциቨетр еዮιмուжօቲу тነρуш мቂфоδиջովጃ иጁεցոнօз θдрըп ፈሾ ፑиξуβ ታգ τ юቶу еճαዘовизик. Vay Tiền Nhanh Chỉ Cần Cmnd Asideway. Nie musisz liczyć kalorii, możesz też jeść do syta. Podobno wśród zwolenników tej diety jest wiele sławnych osób, Jolanta Kwaśniewska. Czy jednak ten styl odżywiania jest zdrowy? Entuzjaści twierdzą, że nawet bardzo. Przy okazji można schudnąć 5–6 kg i uodpornić się na poszczególnych grup krwi opracowano specjalne zalecenia dietetyczne. Na tym jednak nie koniec. Oprócz jedzenia ważna jest aktywność fizyczna – powinna być różna dla osób mających różne grupy krwi. Zdaniem autora diety, dr. Jamesa D’Adamo, nie wszystkie rodzaje wysiłku fizycznego (podobnie jak nie wszystkie pokarmy) służą zdrowiu każdego z nas. Poznaj zasady rządzące tą niezwykłą, a zaskakująco prostą w stosowaniu dietą. Warunkiem powodzenia jest ścisłe przestrzeganie jej reguł. Są inne dla każdej grupy krwi:Grupa 0Tę grupę ma prawie połowa z nas (43 proc.). Ludzie ci mają w żołądku więcej kwasów trawiennych niż pozostali. Dlatego łatwo trawią produkty zawierające dużą ilość białka, np. mięso i ryby. To możesz jeść: mięso wołowe, cielęcina, drób, ryby, masło, ser feta, kasza gryczana, kasza jęczmienna, ryż, chleb razowy, makaron ryżowy, fasola, soja, brokuły, cebula, kapusta, papryka, szpinak, śliwki, buraki, cukinia, marchew, pomidory, sałata, tofu, banany, cytryny, porzeczki, winogrona, grejpfruty, jabłka, sól jodowana, zielona tego zrezygnuj: wieprzowina, białe pieczywo, ciastka z mąki pszennej, kukurydza, mleko, żółty ser, ziemniaki. Jaki ruch najlepszy? Intensywny! Aerobik, pływanie, jogging, rower, taniec, ćwiczenia na ATo przeciwieństwo mięsożernej grupy O (grupę A ma ok. 30 proc. ludzi). Niski poziom kwasów żołądkowych nie sprzyja dobremu trawieniu mięsa. Ludzie z grupą A doskonale natomiast przyswajają węglowodany (z wyjątkiem ziarna pszenicy) i warzywa, powinni zaś unikać pokarmów zawierających dużo tłuszczu. To możesz jeść: drób, ryby, kefir, jogurt, ser owczy, soja, soczewica, fasola, kasza gryczana, kasza jęczmienna, kukurydza, ryż, brokuły, marchewka, sałata, szpinak, cukinia, jagody, jeżyny, śliwki, grejpfruty, cytryny, ananasy, winogrona, jabłka, gruszki, zielona herbata, tego zrezygnuj: wieprzowina, wołowina, śledzie, mleko, masło, ser żółty, ser biały, białe pieczywo, makaron, papryka, pomidory, kapusta, ziemniaki, banany, pomarańcze, coca-cola, herbata, ruch najlepszy? Wyciszający, odprężający. Co najmniej 3 razy w tygodniu zafunduj sobie trening relaksujący np. pływanie, taniec. Grupa BJeśli jesteś wśród niewielu (zaledwie 18 proc.) ludzi z tą grupą krwi, masz wyjątkowo dużą odporność. Dotyczy to także schorzeń przewodu pokarmowego. Doskonale przyswajasz zarówno mięso, mleko i produkty pochodzenia mlecznego, jak i węglowodany. Jedyne, czego powinnaś unikać, to pomidory i produkty o wysokim indeksie glikemicznym, a więc takie, które sprzyjają szybkiemu uwalnianiu się cukru do możesz jeść: cielęcina, indyk, wołowina, ryby morskie, jajka, ser biały i żółty, jogurt, mleko, ryż, soja, fasola, makaron, brokuły, brukselka, buraki, papryka, kapusta, ziemniaki, marchew, cukinia, ogórek, banany, winogrona, cytrusy, śliwki, jabłka, zielona herbata, mięta. Z tego zrezygnuj: wieprzowina, kurczak, soczewica, kasza gryczana, kukurydza, produkty pszenne, orzeszki ziemne, pestki dyni, nasiona sezamu, tofu, coca-cola, napoje gazowane. Jaki ruch najlepszy? Na zmianę intensywny i relaksujący, np. aerobik, tenis, joga, spacery, jazda na ABTa grupa jest najrzadziej spotykana (tylko 5 proc.). Należą do niej ludzie wrażliwi, podobnie jak osoby z grupą A. Ich żołądki wytwarzają niewystarczające ilości kwasu żołądkowego, co często bywa przyczyną kłopotów z trawieniem i złego samopoczucia. Dlatego osoby z tą grupą krwi powinny jeść kilka (nawet pięć) razy dziennie, w niewielkich porcjach. Należy również ograniczyć produkty ciężkostrawne. Ryby, mleko i sery są natomiast wskazane. Ważna jest duża ilość jogurtu czy kefiru, pomocnych w trawieniu. To możesz jeść: wszystkie produkty zalecane dla grupy B z uwzględnieniem ograniczeń dla grupy A. Z tego zrezygnuj: kasza gryczana, kukurydza w każdej postaci, ocet, ostre przyprawy. Jaki ruch najlepszy? Ćwiczenia intensywne, np. aerobik, na zmianę z relaksującymi, np. pływaniem, spacerami. Co sądzi ekspert? Dieta dr. D’Adamo wydaje się mało wiarygodna, nie ma bowiem naukowego uzasadnienia. Opiera się jedynie na subiektywnych odczuciach osób, które ją stosują. Nie może być zaakceptowana przez lekarzy i dietetyków, eliminuje bowiem wiele wartościowych produktów spożywczych. Jedyne, z czym się zgadzam, to ograniczenie spożycia tłuszczów zwierzęcych i wieprzowiny. Jak także zalecam pacjentom zmniejszenie spożycia tych produktów. Sądzę, że entuzjastyczne opinie ludzi stosujących tę dietę wiążą się z utratą wagi. Znamy jednak wiele osób, które postępują dokładnie na odwrót niż zaleca dr D’Adamo i czują się świetnie. Oni stosują tę dietę Krzysztof Opaliński, fotografDlaczego zdecydowałem się na tę dietę? Dokuczały mi bóle brzucha i zacząłem tyć. Mam grupę A, więc musiałem zrezygnować np. z mięsa, mleka i serów. Nie było łatwo. Jednak już po miesiącu poczułem się lepiej i do dziś czuję się świetnie. Mniej jem (nie mam takiego apetytu jak kiedyś), dzięki czemu schudłem 4 kilogramy. Polecam wszystkim tę dietę!Alicja Kowalska, stylistkaMam grupę 0, odstawiłam więc wieprzowinę, produkty pszenne, ziemniaki, nabiał pochodzenia krowiego. Jem mięso wołowe i drób, ryby, warzywa, kasze, ryż. Już po 2 miesiącach schudłam ok. 5 kilo. Dieta jest mniej kłopotliwa niż sądziłam. Mniej jem, ustąpiły objawy alergii, jestem spokojniejsza. Ale chcę zbadać krew, aby stwierdzić, czy ta dieta na pewno mi służy. Aleksandra Barcikowska
Przeglądając Internet często możemy natknąć się na wiele informacji na temat odżywiania, zdrowego stylu życia, doboru produktów. Część informacji jakie odczytujemy znajduje potwierdzenie w nauce i doświadczeniu, jednak nagminnie pojawiają się też stwierdzenia i „fakty” wyssane z palca. Dana informacja zaczyna krążyć po sieci, trafiać do coraz większej liczby odbiorców i zbierać coraz większe grono wyznawców. Odpowiedzcie sobie sami na pytanie ile razy słyszeliście tekst w stylu „moja koleżanka schudła, bo odstawiła gluten”.Przyjrzyjmy się zatem kilku mitom żywieniowym:Tyjemy od glutenuOstatnio bardzo popularne stały się diety eliminacyjne, szczególnie dieta bezglutenowa. Część osób, stosujących je podąża za modą, druga część błądzi w poszukiwaniu recepty na nienaganną sylwetkę i doskonałe samopoczucie.„Schudłam, bo odstawiłam gluten” – słyszeliście to kiedyś? Najprawdopodobniej było to wynikiem spożywania mniejszej ilości kalorii, wprowadzeniem (często nieświadomym) deficytu energetycznego poprzez wyeliminowanie produktów zbożowych i niewprowadzenie zamienników bezglutenowych na ich miejsce. Przyjmujemy mniej energii niż potrzebujemy i w efekcie wysokoprzetworzone produkty w diecie bezglutenowej często są bardziej kaloryczne niż wyroby glutenowe. Włączając je do diety i nie zmieniając pozostałych nawyków żywieniowych, pochłoniemy więcej bezglutenowa, jak i inne diety eliminacyjne nie powinna być sposobem na redukcję masy ciała czy poprawę samopoczucia. Stosowanie jej, powinno być uargumentowane wskazaniami medycznymi. Jej nieumiejętne i nieuzasadnione stosowanie może przynieść więcej szkód niż mięśniowa ma mniejszą objętość niż tłuszczowa Waga, a na jej szalach porównanie kilograma mięśni z kilogramem tłuszczu – na pewno kojarzycie tę grafikę. Na tego typu zdjęciach autorzy pokazują, że ta sama masa tkanki mięśniowej jest około 3 razy mniejsza objętościowo od tłuszczowej. Duża część zobaczyła i uwierzyła, że jest to prawdą. Mózg lubi zapamiętywać obrazy. Jednak jaka jest prawda?To fakt, kilogram mięśni ma mniejszą objętość od kilograma tłuszczu. Jednak musicie wiedzieć, że różnica ta nie jest tak spektakularna, jak pokazują media:1 kilogram tkanki tłuszczowej to objętość 1,1 litra,1 kilogram tkanki mięśniowej – około 0,96 to około 15% różnicy, nie 200-300% jak w rozpowszechnionym produkt = niskokaloryczny produktCzęsto błędnie utożsamiamy zdrowe produkty z produktami niskokalorycznymi. Wydaje się, że zamieniając przetworzone przekąski (paluszki, chipsy, ciastka) na te zdrowe, możemy jeść je do woli, jednak to podejście może być bardzo złudne:Jednymi z najbardziej kalorycznych przekąsek są orzechy. Garść orzechów włoskich to aż 200 kcal – dla porównania garść chipsów to koszt energii około 100 kcal,Masło orzechowe – aż 140 kcal w jednej łyżce (20 g), popularna Nutella zawiera ich mniej, bo „tylko” 108 kcal (w tej samej ilości).Bakalie: garść rodzynek (30 g) = 86 kcal, dla porównania ta sama ilość winogron, z których powstają rodzynki to tylko 21 produkty są bardzo cenne i powinny być obecne w naszej diecie, jednak jak zawsze należy postawić na umiar, bo niestety zdrowy produkt nie równa się produkt schudnąć, więc nie jem tłuszczuWiele osób, szczególnie kobiety, chcąc zgubić zbędne kilogramy całkowicie eliminuje tłuszcz z diety, wystrzegając się go jak ognia. Owszem – dobrym rozwiązaniem jest rezygnacja z fast foodów, tłustych mięs (np. wieprzowiny), ograniczenie masła, śmietany czy też istnieją też zdrowe tłuszcze, bogate w kwasy omega-3 i omega-6, które nie tylko wspomagają pracę serca, obniżają ciśnienie krwi, poziom cholesterolu ale też mają działanie hamujące apetyt. Źródłami nienasyconych kwasów tłuszczowych są roślinne (np. oliwa z oliwek, olej rzepakowy, olej sojowy)AwokadoOrzechy, Nasiona i pestki, siemię lniane,Tłuste ryby morskie: łosoś, makrela, tuńczyk, z powyższych produktów nie jest dobrym rozwiązaniem, zarówno dla osób będących na diecie redukcyjnej, jak i tych, utrzymujących zerowy bilans energetyczny.„Robię formę”, więc potrzebuje odżywki białkowejCzęsto zaczynając przygodę ze sportem i siłownią, można popaść w szał suplementów i odżywek proteinowych. Zdajmy sobie sprawę z tego, że odżywki białkowe są jedynie produktem, który służy uzupełnieniu ewentualnych niedoborów białka. Nie powinny stanowić podstawy naszej musisz pić szejków białkowych, żeby mieć pożądaną sylwetkę. Owszem możesz – jako dodatek, jednak podstawą (jeśli nie ma przeciwwskazań) powinny być produkty białkowe takie jak: chudy drób (kurczak, indyk), ryby, mleko i przetwory mleczne (jogurty, twaróg, serki wiejskie), jaja czy też rośliny strączkowe (soja, ciecierzyca, groch).Nie można łączyć ogórka z pomidoremChoć ten mit już dawno został obalony, to czy była w nim odrobina prawdy i skąd się w ogóle wziął? Bez obaw, nic złego nie dzieje się w naszym organizmie kiedy łączymy te dwa produkty: żadne „szkodliwe związki” czy „trujące substancje” tutaj nie całej sprawie chodzi jedynie o witaminy i ich dezaktywacje, mianowicie: w ogórkach obecny jest enzym – askorbinaza, który odpowiada za rozkład witaminy C, obecnej w pomidorach. Spożywając ogórka z pomidorem, spowodujemy że mniej witaminy C zostanie przyswojone. Jednak nie ma to negatywnych skutków dla organizmu. Idąc tym tropem nie powinniśmy łączyć ogórka z innymi warzywami/owocami bogatymi w tę witaminę (papryka, truskawki, jarmuż).Więcej korzyści przyniesie nam podaż wszystkich wyżej wymienionych warzyw, niż rezygnacja z któregoś z nich ze względu na mało znaczące straty witaminy. Klasyczna sałatka z ogórkiem i pomidorem to nie żadna trucizna, nie wypłukuje mikroskładników z organizmu, ani nie szkodzi w żaden sposób. Nie wolno jeść po 18Ten mit jest jednym z bardziej absurdalnych jakie kiedykolwiek usłyszałam. Jeśli nie możemy jeść po 18 to co z osobami, które pracują na nocne zmiany? Wyobrażacie sobie pracować 8 godzin bez żadnego pożywienia? Ciężkie zadanie…Ostatni posiłek (czy to w nocy, czy to w dzień) powinniśmy spożyć około 2-3 godziny przed snem, czyli: jeśli kładziesz się spać o 23, kolację zjedz do godziny 21, jeśli twój sen zaczyna się o 6 rano, ostatni posiłek zjedz do 4 itd. Sen jest od tego, aby nasz organizm mógł się w pełni zregenerować, dlatego procesy trawienne nie powinny zakłócać jego nocnego Karolina Woś
Temat bliski wszystkim Dzisiaj zdecydowałam się na napisanie artykułu dość nietypowego, bo jeszcze nic w tej tematyce na blogu się nie pojawiło. Jednakże wiedząc, jak ważna dla rozwoju dziecka jest dieta czasem zdarzało mi się wrzucać nasze jedzeniowe chwile na Instagram, gdzie publikuję różności podobnie jak inni. To tam pierwszy raz dostałam sugestię, żeby napisać o tym, co jemy. I takie sugestie od czasu do czasu się cały czas pojawiają, bo w końcu propaguję wszechstronne wspieranie rozwoju dziecka, jak zresztą sugeruje nazwa mojego fanpage na Facebooku. Nie wiem, czy bym podjęła się tego tematu, gdyby nie te sugestie. Myślę, że długo bym na to nie wpadła, że to może was zainteresować, chociaż przyznam posty żywieniowe mają niesamowicie duży zasięg. Sama się teraz sobie dziwię, czemu do tej pory o tym nie napisałam, bo faktem jest jedzenie to temat wszystkim bliski, a poza tym zdaję sobie sprawę, że moja, a odkąd pojawiła się Maja, nasza dieta odstaje od tego, czym żyją wszyscy inni w moim otoczeniu. Świadczy o tym chociażby fakt, że zdarza się, że w pracy zarówno inni nauczyciele jak i czasem sami uczniowie zaglądają mi do tego, co jem. Nie sposób pisać o tym, co je moja córeczka w zupełnym oderwaniu ode mnie, więc zacznę od tego, jak doszłam do naszego obecnego schematu żywieniowego. Ja i moje jedzenie, czyli jak doszłam do tego co jest teraz Chcecie szczyptę tego jaka jestem? Przede wszystkim jestem zwariowana na punkcie tzw. “zdrowej miski.” Przed ciążą miałam obsesję, żeby trochę schudnąć i to najlepiej tylko z bioder i ud, żeby góry ciała i twarzy nie ruszyło, a potem żeby to utrzymać, co było przez długi czas niemożliwe, ale w końcu mi się udało. Po ciąży, żeby schudnąć, naprawić rozstęp mięśnia brzucha i potem, żeby nigdy nie przytyć. Nigdy nie byłam słodyczomaniakiem i nigdy nie miałam nadwagi, ale mam choróbsko o fajnie brzmiącej dla mnie nazwie Hashimoto i nieszczęsną figurę gruszki. O tym ostatnim w sumie mogę powiedzieć, że to miałam. Zawsze starałam się jeść zdrowo, ale za mało. Potrafiłam pół dnia przeżyć na 4 jabłkach. W Internecie są informacje, że Hashimotki tyją nawet powietrzem, więc wolałam zapobiegać. Wagę kontrolowałam regularnie co tydzień i każde odstępstwo w górę było traktowane ograniczeniem jedzenia. Nigdy nie wracałam do punktu wyjścia, więc w sumie z roku na rok tego jedzenia było coraz mniej. Nie odczuwałam głodu, więc nie widziałam potrzeby jeść więcej. Głodna byłam jedynie rano i wtedy wchodziła ogromna ilość kaszy gryczanej, jaglanej, czy innej z mlekiem. To nie przeszkadzało mi jednak na miesiąc zjeść pizzy z koleżankami,czy spróbować jakiegoś kolorowego drinka. W tym czasie miałam aktywność fizyczną codziennie i w dodatku codziennie coś innego: bieganie, rolki, taniec brzucha, taniec towarzyski, yoga Ashtanga (początki), Callanetics, skakanka i pewnie by się jeszcze coś znalazło. W końcu na niewielkiej ilości kalorii miałam całkiem niezłą ilość ćwiczeń fizycznych. Niemniej jednak pasowało jednak ciąć dalej. W ciągu kilku lat pomimo starań i tak przytyłam 5 kg. Niby nic, ale dla mnie to było traumatyczne doświadczenie, że pomimo starań i pomimo takiej aktywności fizycznej coś idzie nie w tą stronę co powinno. Wtedy trafiłam na forum kulturystyczne, o którym mogę powiedzieć, że zmieniło moje życie i dieta tam propagowana stoi u podstaw tego, co jest u nas teraz. Dodatkowo rozpoczęłam trening prawdziwie siłowy pomimo obaw, że moje uda staną się jak uda Pudziana. Nie jakieś tam hantelki i maszyny, ale wolne ciężary, ćwiczenia jak dla facetów, czyli wyciskanie na klatę, przysiady ze sztangą, martwy ciąg i takie tam. Po różnych perypetiach oraz okresach ogromnego wycisku, po których efekt utrzymywał się zaledwie przez tydzień, doszłam do tego, że wystarczą 3 treningi w tygodniu i nic się nie dzieje jak sobie zrobię np. 2 miesiące przerwy. Wiem że odpowiednia dieta to ponad połowa sukcesu, a o tej diecie za chwilę. Tutaj napiszę tylko, że wcześniej pomimo, że moja była względnie zdrowa to miałam złe proporcje składników i zdecydowanie zbyt małą kaloryczność, co spowalniało jeszcze pracę tarczycy. Od rozpoczęcia treningu siłowego i zmiany proporcji składników w posiłkach przez kilka lat liczyłam każdy gram jedzenia i pilnowałam, żeby posiłki wyglądały według określonego schematu oraz żeby jeść wystarczająco dużo. Efekty były fajne, ale przesadziłam nieco z kombinowaniem i z treningami, co było bardzo stresujące dla mojego organizmu. Na szczęście trafiłam na świetną instruktorkę, która też jest psychologiem. Prowadziła mnie online i sprawiła, że spojrzałam na tzw. trzymanie “czystej miski” nieco inaczej i miałam treningi nieco mniej stresujące dla organizmu. Po szkoleniu z Bożeną Bejnar-Sławow, bo też o odżywianiu było, zresztą było dosłownie o wszystkim ważnym dla rozwoju dziecka, doszły małe modyfikacje, ale o nich za chwilę. Jeszcze przed ciążą udało mi się treningiem i odpowiednią dietą zmienić moją figurę w kierunku klepsydry. Waga poszła w górę, ale wymiary centymetrowe w dół i ogólnie byłam całkiem zadowolona. Po ciąży przez chwilę walka z brzuchem, ale pomógł dobry fizjoterapeuta i teraz, możliwe, że dzięki temu, że wciąż karmię Maję cały czas ważę ok. 2,5 kg mniej niż przed ciążą pomimo tego, że zupełnie zrezygnowałam z reżimu liczenia kalorii i ważenia wszystkiego. Treningi na siłowni nadal są częścią mojego życia, bo to też dzięki nim wyglądam lepiej niż przed ciążą. Ostatnio zdziwił mnie niespodziewany spadek wagi o 0,5 kg pomimo tego, że ważyłam się z obawą, że pewnie przytyłam po tym, jak miałam ochotę i zjadłam ok. 0,5 kg migdałów i mnóstwo suszonych owoców. Nadal gdzieś mi w głowie siedzi, że to co jest teraz to przy Hashimoto niemożliwe i pilnuję się, żeby wychwycić, kiedy dobre czasy się skończą. Dieta wyssana z mlekiem matki, czyli podstawy diety karmiącej mamy oraz dziecka w naszym wydaniu Zanim przejdę do opisywania naszych zwyczajów żywieniowych napiszę, że wcale nie uważam, że to jak jemy z moim maluszkiem jest najlepsze pod słońcem i że pozjadałam wszystkie rozumy w tym temacie. To jest po prostu coś co u nas działa. Ja dzięki tej diecie pozbyłam się alergii i nie mam wydętego brzucha codziennie wieczorem, co zdarzało się wcześniej. Maja też żadnych problemów nie ma, ale ona w sumie ma dodatkowe wsparcie w postaci mleka mamy. Jest tyle teorii żywieniowych na świecie i tyle różnych diet, że wiele osób mogłoby się ze mną spierać i wytykać mi błędy. Dzielę się naszą “miską” tylko dlatego, że wiem, że jesteście tego ciekawi. Nikogo do naszego sposobu żywienia przekonywać nie zamierzam. Zresztą nie radzę na takie żywienie przechodzić z dnia na dzień jak ktoś ma zupełnie inną dietę. Moja koleżanka jedząca dość często słodkie ciasta i różności niezwiązane ze zdrowym odżywianiem z dnia na dzień postanowiła jeść w 100% jak ja i …. obecnie cierpi na zespół drażliwego jelita i niektórych rzeczy po prostu nie może jeść, a na lekach jest do dzisiaj. Zanim to odkryła, przez ponad miesiąc męczyła się z ogromnym bólem brzucha chodząc od lekarza do lekarza. Podejrzewam, że taka ilość np. kasz, jaką nagle wprowadziła do żołądka nie przyzwyczajonego do takich produktów była dla niej niemalże zabójcza. Niemniej jednak o ile przed zmianą diety, może nie taką drastyczną, ale jednak zmianą, codziennie miałam brzuch idealnie płaski rano, a jak balonik wieczorem, teraz nic z tych rzeczy nie ma miejsca. Dla nas jest idealna, ale jestem oczywiście otwarta na sugestie, jak można nasz model odżywiania ulepszyć. Dość poważna modyfikacja miała miejsce kilka miesięcy temu. Natomiast podstawy zawsze pozostaną takie same, bo to jest to na czym czuję się i wyglądam dobrze i to jest coś, co służy mojej córeczce. Podstawowe założenia, których się trzymam: – w każdym posiłku powinny wystąpić źródła białka, węglowodanów i odrobina tłuszczu = początkowy zonk jak to ogarnąć; teraz gdy nie muszę trzymać reżimu dietetycznego często sobie pozwalam na odstępstwa w tym zakresie na rzecz węglowodanów (oczywiście zdrowych), co w sumie jest dobre dla mojej tarczycy. Jakby kogoś zainteresował ten sugerowany skład każdego posiłku to napiszę, że na forum, o którym wspominałam dziewczyny o figurze przeciwnej do mojej dostawały odwrotność, czyli więcej tłuszczu niż węglowodanów. Podejrzewam, że jeśli chodzi o ilość trzeba jakoś eksperymentalnie do tego dojść. – całkowicie unikamy cukru (tego brązowego, kokosowego, fruktozy i innych też), produktów solonych (natomiast normalnie używam sól w kuchni- u nas akurat himalajska) oraz białego pieczywa i ogólnie mąki pszennej = terroryzujemy całe otoczenie wokół + wyrzucamy jedzenie,jak ktoś kupi – unikamy chemii i gotowych produktów na ile się da = terroryzujemy całe otoczenie wokół + wyrzucamy jedzenie, jak ktoś kupi – staramy się aby nasze produkty były jak najmniej przetworzone = terroryzujemy całe otoczenie wokół + wyrzucamy jedzenie, jak ktoś kupi – staramy się jeść jak najwięcej warzyw, zwłaszcza tych zielonych oraz owoców. Gdybym znowu musiała coś zacząć ważyć i liczyć to owoce też bym ograniczała do określonego limitu fruktozy, ale tylko sobie, bo intuicyjnie zakładam, że dziecko raczej nie zje więcej zdrowych rzeczy niż mu potrzeba, a poza tym na pewno potrzebuje więcej węglowodanów niż ja. Jakby ktoś był ciekawy to na diecie odchudzającej bananów można zjeść więcej niż jabłek, a najwięcej bo nawet 1 kg można zjeść jagód np. truskawek, czy borówek leśnych. Proste? Pewnie dla większości nie. Ja pamiętam jeszcze jak kilka lat temu przeżywałam prawdziwą konsternację, bo wydawało mi się nie do ogarnięcia to, w czym są węglowodany, a gdzie najwięcej białka. Ze względu na Hashimoto dostałam też zalecenie zupełnego odstawienia produktów zawierających gluten oraz nabiału na jakiś czas. Teraz po reakcji mojego organizmu wiem, że mogę jeść np. chleb żytni, ale wszelkie pszenne rzeczy lepiej wykluczyć. Dzięki pół roku bez glutenu i wykluczeniu pszenicy zniknęła moja alergia na pyłki roślin, która mnie co roku męczyła katarem i zapaleniem spojówek. Pomimo tego, że warzywa tzw. krzyżowe, czyli w sumie te najzdrowsze są odradzane przy mojej, a możliwe, że naszej chorobie, bo ponoć jest dziedziczna w linii żeńskiej, jemy brokuły, czy brukselkę jak tylko nam przyjdzie ochota. Nie zauważyłam żadnych negatywnych skutków na sobie. Hashimoto ponoć przenosi się z matki na córkę, więc prawdopodobnie Maja też będzie miała albo już ma, ale zobaczymy jeszcze. Czym karmić dziecko? Pamiętając o zasadach, które wymieniłam wyżej staram się tak każdy posiłek skomponować, abyśmy miały w nim źródło białka, węglowodanów oraz tłuszcze. Oczywiście wszystko oparte na zdrowych produktach. Nasze źródła węglowodanów: ryż (brązowy oraz dziki), chleb żytni, kasze (gryczana, jaglana, quinoa, czyli komosa ryżowa), płatki i otręby owsiane, strączki (soczewica, ciecierzyca, fasola,groch, bób, makaron ze strączków), mleko (owsiane, migdałowe, ryżowe, kokosowe, a w przypadku Mai dodatkowo mleko mamy), kakao naturalne, świeże warzywa niezielone (marchewka, burak), świeże i zwłaszcza zimą suszone niesiarkowane owoce. W przypadku dwóch ostatnich, jeśli jest tylko możliwość to bio, chociaż mąż protestuje jak zobaczy. Pijemy też często wodę kokosową, ale ostatnio znajoma Kolumbijka powiedziała mi, że niestety nie przypomina ona w smaku tego, co ona zna z dzieciństwa. Podejrzewam, że chodzi o to, że jest sterylizowana, chociaż niby 100%. W takiej sytuacji chyba z niej zrezygnujemy, bo z tego co czytałam niestety jest bezwartościowa. Jakby ktoś gdzieś znalazł taką naprawdę naturalną będę wdzięczna za informacje. Nasze źródła białka: jaja od kur z wolnego wybiegu lub bio, mięso (oprócz kurczaka, bo najbardziej ponoć faszerowany chemią), ryby (przede wszystkim dziki łosoś z Alaski, bardzo rzadko wędzony dziki łosoś z Alaski), strączki jak wyżej. Co do mięsa to przed amatorską kulturystyką szłam w kierunku wegeterianizmu, ale potem z uwagi na potrzebę białka jadłam ogromne ilości, ale teraz właśnie stawiam na dzikiego łososia i mięso jako takie jem o wiele rzadziej. Pewnie pojawiałoby się częściej, gdybym znalazła jakieś dobre źródło. Dzisiaj czeka na mnie gulasz z dzika, bo takie niespotykane mięso udało mi się ostatnio kupić. Takie rzeczy kosztują- wiadomo, ale wolę jeść mniej, ale zdrowo. Generalnie skłaniam się coraz bardziej w kierunku diety wegetariańskiej, czy wegańskiej, ale z ryb i jajek chyba nie zrezygnuję nigdy. Nasze źródła tłuszczy: orzechy (brazylijskie, pekan, migdały, włoskie, nerkowca), nasiona chia, oliwa z oliwek, olej z pestek dyni, olej kokosowy, sezam, ryby jak wyżej, jajka jak wyżej, masło. Dodatkowo jemy ile się da warzyw zielonych, o których w czasach, gdy rozpoczynałam trening siłowy dowiedziałam się, że ich nie liczymy w ogóle tak jakby nie miały kalorii i można ich jeść ile wlezie nawet na mocno ograniczonej diecie. Podobnie traktujemy też kalafiora, chociaż zielony nie jest. Jak widać na wideo Maja zajada się brukselką podczas gdy ja już nieco kaleczę włoski. Czasem jak nie ma ochoty sama jeść to udaję, że to skaczące piłeczki i jej po jednej wskakują do buzi. Nabiał w diecie dziecka Do niedawna jeszcze w naszej diecie był nabiał w postaci mleka od wiejskiej krowy oraz serów (zwłaszcza ser biały). Przyznam się bez bicia, że Maja od 8 miesiąca życia zanim zaczęła na dobre jeść cokolwiek piła już codziennie kakao, pomimo to, że gdzieś wyczytałam, że dopiero po ukończeniu przez dziecko roku można podać. Ja generalnie często nie stosuję się do zaleceń tylko działam intuicyjnie, po swojemu. Naprawdę musi mnie coś bardzo przekonać, żebym zmieniła swoje podejście zupełnie. Co do mleka i ogólnie nabiału nie zauważyłam jakichś negatywnych skutków, a o ile z jedzeniem zawsze były problemy tj. nie bardzo chciała cokolwiek jeść poza mlekiem mamy to kakao uwielbiała, więc podawałam. Jednak to właśnie nabiał był tym, co miałam odstawić na początku mojej przygody z kulturystyką, żeby przetestować, czy mi nie szkodzi. Doszłam jednak do wniosku, że mi to nie szkodzi. Niemniej jednak po jednym z wywiadów z Bożeną Bejnar-Sławow zaczęłam go ograniczać, przy czym Maja nadal dostawała mleko do płatków owsianych, czy z kakao. Jeden z wywiadów znajdziecie na blogu (link jak zwykle pod artykułem) drugi jeszcze na fanpage. Po listopadowym szkoleniu z Bożeną i lekturze książki “Mleko cichy morderca” odstawiłam nabiał zupełnie i sporadycznie zdarzyło się kilka razy, że skusiłam się na ser biały, czy żółty. Od tej pory szukam innych źródeł wapnia i okazuje się, że jest ich dość sporo. Staram się chociażby codziennie Mai dawać figi, nasiona chia, czy sezam (ostatnio wyczytałam, że najlepiej nieoczyszczony). Niestety tutaj też muszę toczyć walkę z niektórymi osobnikami w moim otoczeniu, dla których dziecko nie może nie pić mleka. Mnie przekonuje jednak chociażby to, że w mojej rodzinie wszyscy piją mleko i wszystkie kobiety cierpią na osteoporozę. Podobno mnie to też nie ominie. Zobaczymy. Póki co jestem pozytywnie nastawiona: ponoć po zakończeniu długiego karmienia piersią kości się wzmacniają i są w lepszej kondycji niż przed karmieniem, a z drugiej strony świadomie dostarczam wapń z różnych źródeł poza nabiałem. Z nabiału niekoniecznie dobrze się wchłania. Zupełnie bez nabiału, poza sporadycznym spróbowaniem białego, czy żółtego sera jesteśmy już drugi miesiąc i nie wiem, czy to przez to, czy nałożyły się na to inne czynniki ale zauważyłam, że w tym okresie Mai znacznie i to naprawdę znacznie zwiększył się apetyt. Praktycznie cały czas coś je. Wcześniej została w rodzinie okrzyknięta niejadkiem. A ja bez powodu nieco schudłam, co przy Hashimoto raczej jest ciężko osiągnąć nawet przy reżimie dietetycznym, a mi do tego obecnie daleko, bo jest zdrowo, ale na ilość nie zwracam uwagi póki nie muszę. Przykładowe posiłki dla dziecka i dla mamy Przyznam się, że rzadko gotuję w pełnym tego słowa znaczeniu. Ma być zdrowo i szybko. Na śniadanie najczęściej jemy płatki owsiane górskie po prostu zalane wrzątkiem i niedługo potem odcedzone (czasem wymiennie np. z kaszą jaglaną, czy komosą ryżową) z nasionami chia, sezamem i mlekiem owsianym lub migdałowym (do tego drugiego miksuję daktyla) oraz jajecznicę na oleju kokosowym lub jajko na miękko (płatki owsiane/ kasza: węglowodany, jajecznica: białko i tłuszcz). Czasem jemy czyste płatki bez dodatków. Pamiętam jak wzięłam Maję do pracy na dyżur w Sylwestra, bo musiałam jechać chociaż dzieci nie było i tam jej dałam śniadanie. Wzbudziłam dość poważne zdziwienie wszystkich obecnych tym, że po prostu zalałam płatki wodą, a potem podałam Mai i ona to jadła. Dla niektórych nie do pomyślenia i pewnie bardziej do przyjęcia są czekoladowe Nestle z mlekiem UHT. Po śniadaniu jest różnie. Często na drugi posiłek jest słoiczek przygotowany przez moją mamę: zupa z makaronem lub ziemniakami i mięso lub ziemniaki i ryba, ale od pewnego czasu staram się przejąć to na rzecz zupełnie mojego jedzenia. Przykładowy obiad w moim wykonaniu to filet z dzikiego łososia smażony na oleju kokosowym, ziemniaki, bataty lub dziki ryż i brukselka (łosoś: białko oraz tłuszcz, olej:tłuszcz, ziemniaki, bataty, ryż:węglowodany). Na wideo poniżej możecie zobaczyć Maję pochłaniającą soczewicę brązową z olejem z pestek dyni (soczewica: białko + węglowodany, olej: tłuszcz). Przy okazji niewielki wycinek naszych angielskich rozmów. Między posiłkami podjadamy suszone owoce (niesiarkowane) i orzechy i o ile Maja nie musi się raczej ograniczać, ja mam nadzieję, że też długo nie będę musiała. Jest fajnie tak jak jest teraz. Naprawdę fajnie, chociaż po tylu latach ważenia wszystkiego, czasem mam wrażenie że już kalkulator mam w głowie i wszystko na oko “ważę” oczami. Ulubioną przekąską Mai, którą wprost pochłania, a której niestety ze względu na cenę nie mogę kupować w hurtowych ilościach są liofilizowane truskawki. Chcąc wam pokazać też inny punkt widzenia napiszę, że wspomniana już wcześniej Bożena Bejnar-Sławow na listopadowym szkoleniu, w którym wzięłam udział mówiła żeby nie łączyć węglowodanów z białkiem zwierzęcym, bo wtedy w układzie pokarmowym tworzą się patogeny. Mówiła też o dużym zróżnicowaniu diety, praktycznie, najlepiej, żeby codziennie było coś innego. Na razie przyznaję, że u nas zdrowo, ale dość monotonnie i z różnorodnością dopiero zaczynam kombinować. Alternatywa dla słodyczy Jak mam czas, co rzadko się zdarza, bo jednak wolę się z Mają bawić jak nie śpi lub jak się sama bawi, czytać książkę, a jak śpi albo jest z tatą ogarniać bloga i pracę, to zapewniam Mai desery. Na wideo lody bananowe, czyli tak naprawdę zamrożone w całości banany, a potem trochę rozmrożone i zblendowane. Mniam 🙂 Tutaj akurat 28- miesięczna Maja i nasz czas z językiem włoskim. Ja sama lody uwielbiam i takie też. Przyznam się, że teraz jem kilka razy w roku, zwykle koniecznie Haagen Datz, a są na tyle drogie, że nie ma mowy, żeby pojawiały się u nas częściej. Zazwyczaj takie rarytasy jak lody, czy kawa mrożona z bitą śmietaną pojawiają się u mnie z okazji np. różnych rocznic, czy Walentynek. Tą okazją nie są święta. Nie piekę placków, co pewnie dla niektórych będzie nie do przyjęcia. Jako namiastkę zrobiłam z Mają takie oto czekoladowe kulki, oczywiście bez czekolady. Ucieszyło mnie to, że nie rzuciła się na nie. Jadła jedną jednorazowo, chociaż widać było, że jej smakują. Zdrowe słodycze Póki co powoli zgłębiam temat zdrowych słodyczy tak na przyszłość, bo na razie udaje się bez tego, więc unikamy nawet zdrowych zamienników cukru czyli miodu, czy syropu klonowego, czy innych. Uważam, że nie ma sensu dziecka zbyt wcześnie przyzwyczajać do takich słodkości. Nasze desery “dosładzam” cynamonem, bananami, daktylami i rodzynkami. Zamiast słodyczy jemy dużo suszonych owoców, oczywiście tych niesiarkowanych. Wiem, że np. miód w dużej ilości też działa jak cukier tj. powoduje stany zapalne w organizmie, źle wpływa na odporność, czy na umysł, a tym samym obniża zdolność wchłaniania informacji, czyli de facto uczenia się. Według mnie odrobina nie zaszkodzi tu i tam, ale naprawdę odrobina i nie traktowałabym tego, jako zamiennika cukru do stosowania w takiej ilości, jak ludzie zwykle stosują cukier. Spożywanie cukru na pewno wpływa negatywnie na intelekt u większości dzieci. Mogę to nawet zaobserwować w swojej pracy. Ze zdrowych zamienników cukru tym, co muszą czegoś używać polecałabym ksylitol. Sama kiedyś nim słodziłam kawę. Teraz nie potrzebuję. Zaciekawił mnie erytrytol, bo ma zero kalorii i zerowy indeks glikemiczny, ale podobno jeszcze nie do końca przebadany, więc nie wiadomo, czy zdrowy. Stewia też jest w porządku, ale niestety zmienia smak potraw, więc nie każdemu będzie odpowiadać. Syrop klonowy, czy z agawy jak jest w 100% czysty to traktowałabym jak miód, czyli jak już ktoś musi to w porządku, ale nie za dużo z uwagi na to, co napisałam wyżej. Zielone światło dla jaj Co może się wydawać niektórym kontrowersyjne nie mam żadnego ograniczenia dla jaj. Oczywiście muszą być ze sprawdzonego źródła. Ja zwykle jem 4 dziennie, czasem więcej, a Maja codziennie jedno, ale zdarzyło się, że dwa. Na to akurat Bożena Bejnar-Sławow na szkoleniu pokręciła głową, że przesadzam. Usłyszałam od niej też innym razem, że zwykle mamy za dużo białka w diecie. Z tym bym się nie do końca zgodziła. Z czasów gdy każdy gram jedzenia liczyłam, żeby osiągnąć określoną ilość białka,węglowodanów i tłuszczu pamiętam, że tą zaleconą ilość białka trudno mi było osiągnąć nie przekraczając ilości pozostałych. Podejrzewam, że teraz jest go o wiele mniej. Z drugiej strony te zalecenia, które miałam to były dla ludzi ćwiczących siłowo, więc pewnie totalnie zawyżona ilość. Niemniej jednak z jaj nie zamierzam rezygnować. Jem tak już dobre 5 lat i wszystkie badania wychodzą mi idealnie, w ciąży pomimo totalnego wstrętu do jedzenia i praktycznie niejedzenia przez 6 miesięcy też wszystko było w porządku, bo może organizm wcześniej dobrze był przygotowany. Natomiast po rozmowach z wielokrotnie już wspomnianą tutaj inspirującą mamą, jestem bardzo ciekawa przetestowania białek typowo roślinnych. Bożena Bejnar-Sławow też mówiła, że potrzebujemy białka, ale roślinnego. Jestem otwarta na modyfikacje tego, do czego doszłam do tej pory. Zobaczymy co z tego wyjdzie. Niezdrowe otoczenie Pisałam wcześniej o diecie dla dziecka i dla mamy pomijając tatę, bo u nas tata je zupełnie inaczej. Z tego co wiem niestety większość ojców propaguje niezdrowe nawyki żywieniowe. Podziwiam tych, którzy jedzą zdrowo podobnie jak ich żony czy partnerki. U nas piwo, płatki śniadaniowe Nestle z mlekiem rano, słodycze, białe pieczywo z supermarketu, Nutella i długo bym jeszcze mogła wymieniać. Z moimi rodzicami nie miałam problemu, jeśli chodzi o jedzenie dla Mai pomijając wykluczenie nabiału, ale z teściami już tak. Nie pamiętam już ile np. kaszek dla niemowląt wyrzuciłam znajdując w składzie cukier lub inny zamiennik. Teściowie już wiedzą, że cukru mają unikać, ale przeforsowanie tego czasem graniczyło z cudem. Zdarzyły się wpadki np. z produktami na których wielkimi literami pisało, że są bez cukru, a w składzie znajdywałam na przykład syrop glukozowo-fruktozowy. Dziadkowie jednak mają parcie na częstowanie malucha ciastkami i ostatnio teściowa znalazła takie do zaakceptowania przeze mnie i niby po składzie stwierdziłam, że jak Maja czasem zje nic się nie stanie. Ja i tak kupować nie będę, bo wyobraźcie sobie, że takie zdrowe ciastko kosztuje 2 zł. Jak chce niech kupuje. To coś w stylu zdrowych słodyczy, które można samemu zrobić w domu, ale na których robienie na razie nie mam czasu. W sumie jakby była potrzeba to by pewnie czas się znalazł. Nie pamiętam całego składu, ale opierał się o płatki owsiane i o suszone owoce. Na Mikołaja Maja dostała od dziadków suszone owoce. Zamiast słodyczy Walka z cukrem tyle trwała, że nie nie mam siły i argumentów na batalię dotyczącą napojów Kubuś, tych bez cukru, czy wyciskanych musów owocowych. Stwierdziłam, że jak raz w tygodniu Maja się napije nic się nie stanie, a jak coś takiego albo wyciskane owoce do nas trafią mają już przygotowane miejsce w koszu,chociaż ostatnio zaczęłam brać też do pracy i mam jako niespodziewaną nagrodę dla uczniów. Niby skład tych musów też jest w porządku, ale uważam, że szkoda jeść tak przetworzone owoce, jak można zjeść świeżych. Przyświeca mi cały czas idea, którą bardzo fajnie ujęła w słowa Bożena Bejnar-Sławow: “Zanim podasz coś dziecku zadaj sobie pytanie co jest w tym dobre dla jego rozwoju.” Jeśli nie znamy odpowiedzi na to pytanie, po prostu danego produktu dziecku nie podajemy. Uświadamianie i kształtowanie zdrowych nawyków żywieniowych od najmłodszych lat Zdaję sobie sprawę, że wiecznie nie dam rady Mai chronić przed spróbowaniem słodyczy, więc ją uświadamiam mówiąc jej co jest zdrowe, a co nie i tłumacząc, że wszystko z cukrem w składzie jest niezdrowe. Sama nieraz komentuje, jak zresztą słyszycie na filmiku, na którym je liofilizowane truskawki i wiem, że rozumie znaczenie abstrakcyjnego słowa “healthy”- zdrowy. Puszczałam jej też filmiki edukacyjne z YouTube pokazujące jak się zęby psują jak się ich nie myje i jak działają na nie słodycze. To działa i wiem, że rozumie o co chodzi, bo próbowała kilka razy informacje z takich filmików przekazać tacie. Zgłaszała mi nawet kilka razy, że dziadek dał jej coś niezdrowego. Po mojej interwencji chyba się nie odważy kolejny raz. Jeśli chodzi o cukier celowo wyolbrzymiam jego szkodliwość, wiążąc jego obecność z chorobami itp. Przeziębienie Mai od razu powiązałam z tym, że dziadek dał jej czekoladkę. Wiedząc o szkodliwości cukru, jak również o jego wpływie na odporność, nie mijam się tak do końca z prawdą. Teraz mam pewność, że czekoladki nie podadzą. Nawet jak te nowe drogie ciasteczka się pojawiły mąż mi przywiózł opakowanie do akceptacji, żeby nie było potem problemów. Jeśli do kogoś idziemy z wizytą, zawsze proszę wcześniej o brak słodyczy, ciast itp. i do tej pory nikt problemu nie robił, a ostatnio socjalizuję Maję dość ostro. Ostatnio u nas było ośmioro dzieci w różnym wieku, w poniedziałek my idziemy na podobne spotkanie. Jest naprawdę ciekawie. Nawet urodziny jednej dziewczynki przetrwałyśmy, bo Maja tak się wkręciła w zabawę, że nawet torta nie zauważyła. W sklepie zwracam Mai uwagę na skład produktów. Nieraz różności mi próbuje wsadzić do koszyka. Wiadomo, że składu napisanego drobnym druczkiem raczej nie odczyta, ale wystarczy, że ja czytam i jej tłumaczę, czemu nie możemy danego produktu wziąć, bo niestety zwykle jest tak, że nie możemy. Dużych protestów zwykle nie ma, a jak widzę, że jest jej smutno to szybko jej odwracam uwagę kupując jej co lubi i szybko zapomina o tym, co było. Jeśli kiedyś zechce czegoś spróbować nie będę na siłę zabraniać, bo wiem, że zakazany owoc kusi jeszcze bardziej. Natomiast wyrażę swoją opinię, przypomnę o chorowaniu i dam jej wolną rękę. Jakąkolwiek decyzję podejmie, to będzie jej własna i będzie za nią odpowiedzialna. Nie liczę nawet na to, że nigdy nie spróbuje, jak będzie okazja. Liczę natomiast na to, że nie zacznie pochłaniać słodyczy w ogromnych ilościach i że takie coś będzie wyskokiem sporadycznym,a przede że nigdy nie uzależni się od słodkości. W głowie też tkwi mi coś takiego z forum, od którego zaczęła się moja obecna dieta, że liczy się, żeby 80% diety była idealna. Pojedynczy wyskok nie zaszkodzi. Ja byłam jedną z tych nielicznych, która przez bardzo długi czas trzymała 100%. Poza tym gdzieś czytałam, że to co je mama podczas karmienia też kształtuje upodobania żywieniowe dziecka, a ja nadal Maję karmię. Poza tym Maja ma dobry przykład z mojej strony i myślę, że prędzej, czy później dostrzeże, że nikt z rodziny nie je jak ja. Poza rodziną już znalazłam bardzo zbliżoną kulinarnie mamę, w dodatku na diecie bezglutenowej, co bynajmniej nam nie przeszkadza, a nawet jest na plus. Mam wrażenie, że jak się wykluczy zupełnie gluten, nawet w śladowych ilościach, to jest łatwiej jeść zdrowo. Ona też mi poddała pomysł, żeby przy okazji różnych wyjść mieć w zanadrzu coś, co dziecko uwielbia i dlatego ja zawsze zabieram liofilizowane truskawki. Jeszcze nie wiem, czy wygrają w starciu z czymś innym na stole, ale uważam, że jest cień nadziei. Poczekamy…zobaczymy co przyniesie przyszłość. Ja na razie jestem bardzo pozytywnie nastawiona, bo udało nam się przeżyć prawie 3 lata razem bez słodyczy poza kilkoma wpadkami ze strony dziadków. Na szczęście większość wpadek została przeze mnie wychwycona lądując w koszu. Jedyna sytuacja za moim przyzwoleniem to był kawałek tortu na drugie urodziny, co naprawdę utkwiło jej w pamięci, jak możecie usłyszeć na jednym z wideo w artykule podsumowującym rozwój mowy mojej córeczki w 3 językach. Teraz już wiem, że w moim mieście jest możliwość zamówienia tortu bez cukru i nawet bez glutenu, więc na trzecie urodziny z niej skorzystam. Podcast bloga teachyourbaby Polecam zaglądnąć też tutaj: Wywiad z Bożeną Bejnar-Sławow Trochę teorii,czyli lista polecanych książek (znajdziecie tutaj też książkę o mleku i nabiale, o której wspominam w artykule) Podsumowanie rozwoju mowy 2,5-latki w 3 językach Ten artykuł okazał się przydatny? Jeśli tak, udostępnij i podziel się z innymi. A jak wygląda żywienie waszych maluszków? Będzie mi bardzo miło, jeśli zostawisz komentarz i podzielisz się swoim doświadczeniem. Jeśli chcecie być na bieżąco zapraszam do śledzenia fanpage na Facebook’u, na Instagram, na którym wrzucam różności „od kuchni” oraz do subskrypcji (okienko na stronie głównej bloga i kanał RSS). Jest też możliwość zapisu na newsletter (jeśli nie wyskoczyło wam okienko podczas czytania bloga piszcie). W momencie 100 zapisów na newsletter będę na bieżąco się dzielić informacjami dotyczącymi wczesnej edukacji zanim pojawią się na blogu w tematyce prawopółkulowości, czyli metody Domana, metody Shichidy i metody Heguru oraz dwujęzyczności i nauki języków. Jako, że nie znalazłam grupy dla rodziców wplatających metodę Domana w wychowaniu swoich dzieci, sama ją założyłam na Facebook’u. Dołączając do grupy możecie liczyć na naprawdę ciekawą wymianę doświadczeń. Grupa liczy już ponad 1000 członków. Miłośniczka książek i języków obcych. Z zawodu nauczyciel języka angielskiego. Pasjonatka metod wspierania rozwoju dziecka już od urodzenia. Pomysł na bloga zrodził się z praktycznego doświadczenia z córką. Teoria doszła później. Jeśli chcesz maksymalnie rozwinąć potencjał swojego dziecka jesteś we właściwym miejscu. Mamy ten sam cel. Motywem przewodnim bloga jest metoda Domana oraz dwujęzyczność zamierzona wzbogacone o elementy metody Shichidy oraz metody Heguru. Jeśli chcesz być w stałym kontakcie ze mną zapraszam do zapisu na newsletter i dołączenia do grupy oraz polubienia fanpage na Facebooku. Fanpage | Grupa View all posts by
Jeżeli czytasz ten post to na pewno jesteś już na tyle zdeterminowana by podjąć walkę ze swoimi zbędnymi kilogramami/ centymetrami, albo brakuje Ci motywacji, którą mam nadzieję w tym poście odnajdziesz! Celowo w tytule wspominam o niedoczynności tarczycy. Dużo osób zmagających się z tą chorobą przybiera na wadze/ ma problemy z chudnięciem i tak samo było w moim przypadku. Na moje szczęście w miarę szybko zostałam zdiagnozowana (po około pół roku) i zaczęłam leczenie od 1 maja Początkowo 1/4 50 mg tabletki Letroxu, a po 4 dniach 1/2 - czyli 25 mg i na takiej dawce jestem do dziś dnia. Patrząc na to, że schudłam, ta dawka jest i tak większa, niż wtedy, gdy zaczynałam leczenie. Letrox to syntetyczny hormon tarczycy tak jak Euthyrox, ale nie zawiera w składzie laktozy, którą po konsultacji lekarskiej również wykluczyłam z jadłospisu (ale o tym dokładniej opowiem później). Od tej pory komfort mojego życia zmienił się diametralnie! Zniknęło zmęczenie, senność, apatia, mdłości, bóle brzucha i szereg innych uprzykrzających życie dolegliwości. Mam więcej siły i chęci do samego w sobie życia. W zeszłym tygodniu zrobiłam potrzebne badania i udałam się na kontrolę i lekarz również odnotował zmianę na +. Dobra, ale nie wystarczy łykać leki by schudnąć, to dopiero początek długiej drogi! Warto uzbroić się w cierpliwość. Schudłam 5,2 kg w 3 miesiące, oraz wiele centymetrów w obwodach: w biuście - 6 cm; pod biustem: - 5 cm; w tali: - 6 cm; w pasie na wysokości pępka: - 7 cm; na wysokości kości biodrowych: - 5 cm; w biodrach najszerszym miejscu: - 6 cm; w udzie najszerszym miejscu: - 3 cm; na środku uda: - 2,5 cm; nad kolanem: - 3,5 cm; w łydce: - 1 cm. Startowałam z wagi 65 kg przy wzroście 163 cm. BMI - prawidłowe, lecz ja nie wyglądałam już korzystnie, niektóre osoby pytały się nawet czy nie jestem w ciąży, bo zaokrągliłam się tu i tam. Jeżeli Ty masz większą masę początkową może się okazać, że schudniesz szybciej lub Aby schudnąć trzeba doprowadzić do deficytu kalorii w ciągu doby. Czyli więcej energii wydatkować niż przyjmować w pożywieniu (najlepiej mniej jeść i więcej się ruszać). To ile spalamy kalorii w ciągu doby zależy od wielu czynników: płci, wieku, aktualnej masy ciała, pracy i aktywności fizycznej. Więc dla każdej osoby podstawowe zapotrzebowanie kaloryczne będzie inne. Jeżeli zmagasz się z nadprogramowymi kilogramami, świadczy to o tym, że jesz za dużo - lub złej jakości produkty. Nie wierzysz? Tyje się przyjemniej i szybciej niż chudnie. Wystarczy 7 dni pod rząd zjeść o 1000 kcal (lub 30 dni po 250 kcal) więcej niż potrzebujesz i jeden kilogram do przodu! Przykładowo duża paczka chipsów (160 gram) zawiera ponad 900 kcal. Tyle samo kalorii jakbyś zjadła 3 pączki albo 3 kotlety z indyka smażone w panierce albo 3 kawałki pizzy. Albo 32 pomidory! czego raczej nie uda Ci się zjeść tak łatwo w tak szybkim czasie jak chipsy. Przypomnij sobie wszystkie spożywcze grzeszki i pocieszanie się czekoladą. Skoro już zaczęłam to skończę myśl: dzienne zapotrzebowanie kalorii bardzo łatwo obliczyć, są nawet specjalne kalkulatory w internecie, które zrobią to za nas. I warto się z tym zapoznać, bo na pewno się przyda w komponowaniu nowej diety. Mówiąc dieta mam na myśli styl odżywiania - Twój nowy styl odżywiania, który ma odmienić Twoje życie. Można by się jeszcze pokusić na liczenie węglowodanów, białek i tłuszczy, ale to już wyższa szkoła jazdy. Którą nie każdy ogarnia i nie każdy musi, na chłopski rozum orientujemy się co gdzie znajdziemy. W swojej diecie nie ważę każdego posiłku, ani nie obliczam codziennie kaloryczności, ale orientacyjnie od czasu do czasu sprawdzam, czy jem wystarczającą ilość czy nie pofolgowałam sobie za dużo. Przerabiałam w życiu różne diety (w tym te zdrowe, które polecam: vitalia, potreningu), więc mam już jako takie pojęcie co z czym łączyć i w jakich ilościach, a co lepiej unikać. Teraz na co dzień, przy wyborze posiłków kieruję się intuicją, jakkolwiek to głupio brzmi, wybieram to na co mam ochotę spośród zdrowych posiłków. Nie rezygnuję nawet z jedzenia na mieście, tam również można znaleźć fit opcje;) Nie wychodzę z domu bez śniadania. Jem ok. 5-6 posiłków dziennie. Nie koniecznie małych objętościowo, bo jak już wyżej wspomniałam 200 kcal warzyw zajmie dużo więcej miejsca niż porcja frytek o tej samej kaloryczności. Jem kiedy zaczynam czuć się głodna i kończę zanim jeszcze poczuję się w pełni syta. Jem ogromne ilości owoców świeżych i suszonych bez zwracania uwagi na porę dnia. Owoce skutecznie hamują apetyt na słodycze i na 100% są mniej szkodzące niż syrop glukozowo-fruktozowy w kupnych słodyczach. Jen dużo warzyw pod różną postacią głównie na obiad, kolację. Zainteresowałam się dosyć mocno dietą wegańską i próbuję coraz to więcej przepisów. Można się od Wegan sporo nauczyć! Jadam kasze, ryż ale i makarony czy ziemniaki na obiad. One same w sobie nie tuczą, ważne z czym się je połączy. Chleb nie więcej niż 3-4 kromki w ciągu dnia. Nie jem laktozy czyli: mleka, śmietan, masła, serów żółtych, twarogów, jogurtów, kefirów, maślanek i nic co zawiera w sobie mleko (czyli odchodzą najbardziej tuczące i kuszące smaczki: pizza, tosty, lody na bazie śmietany, ciasta z kremem itd.) Zamiast masła smaruję pieczywo awokado (ze szczypiorkiem smakuje obłędnie!), albo przeróżnymi humusami czy pastami z fasoli, którymi zaraziłam również małżonka. Nie piję alkoholu. Przez ostatnie 3 miesiące wypiłam jedynie 2 wina i 3 piwa, gdzie wcześniej spokojnie mogłabym tyle wypić w jeden weekend. Piję dużo wody, herbatę z czystka i szklankę soku świeżo wyciskanego z owoców. Napoje gazowane w ilości 250-500 ml jedynie raz w tygodniu, ale nie zawsze. Kawa nie częściej niż raz w tygodniu, z mlekiem roślinnym i bez cukru. Po odstawieniu laktozy czy alkoholu odeszło najwięcej, najbardziej kalorycznych produktów i mam problem z głowy. Nawet muszę się pilnować by jeść odpowiednio dużo, szczególnie poszukuję roślinnych źródeł białka. Jeżeli chcesz schudnąć radzę nie okłamywać samej siebie i nie podjadać! Trudno, pomyśl, że to stan przejściowy, przyjdzie jeszcze czas na delektowanie się ulubionym ciastkiem. Jak już nad sobą zapanujesz i będziesz miała na tyle silną wolę by zjeść jeden kawałek nie dziesięć. To jak postępowałaś do tej pory zaprowadziło Cię do miejsca w którym jesteś, jeżeli nie chcesz by dalej tak wyglądało Twoje życie - zacznij działać! ĆWICZENIA Można schudnąć będąc jedynie na diecie, ale to dłuższy proces o obniżonej kaloryczności posiłków. Ostateczny efekt i tak może nie być wystarczająco satysfakcjonujący, ponieważ mięśnie będą słabe, a skóra ciała mało jędrna. Po za tym stałe obniżenie kaloryczności posiłków prowadzi do spowolnienia przemiany materii i pomimo początkowych efektów, później nastaje zastój wagi. Zdecydowanie polecam włączyć do swojego życia aktywność fizyczną na stałe. Nie tylko spali kalorie spożywane w ciągu dnia, ale również zmagazynowany tłuszcz w naszym ciele, pobudzi wspomniany metabolizm. Podczas uprawiania sportu w ciele zachodzą niesamowite mechanizmy, między innymi wydzielane zostają endorfiny, które dodatkowo umilają życie. Stąd można zaobserwować wiecznie uśmiechnięte spocone twarze na instagramach czy innych facebookach. Dzięki aktywności fizycznej, możesz szybciej osiągnąć wymarzony cel, a Twoje ciało zmieni się korzystnie. Zniknie upierdliwy cellulitis, pośladki uniosą się, a brzuch będzie płaski nawet po jedzeniu. Wiem, że początki bywają trudne i wewnętrzny leń podpowiada byś pospałą dłużej, lub poleżała i obejrzała kolejny serial czy zajęła się innymi bzdurami. Na początek najlepiej jest się zmusić do jakiejkolwiek aktywności fizycznej co najmniej 3 razy w tygodniu. Znasz swój plan pracy/studiów? Dopisz do niego obowiązkowo sport, czy to rano czy wieczorem. Sporów jest tyle do wyboru, że na pewno znajdziesz coś co polubisz. Z doświadczenia wiem, że łatwiej zrobić rano trening, niż wieczorem, po całym męczącym dniu. Wieczorami rozprasza nas więcej rzeczy, no i przecież chcemy mieć też czas dla rodziny i znajomych, prawda? Moja aktywność: Zaczęłam z grubej rury: ćwiczyłam 6 razy w tygodniu po 30 minut 5-tygodniowy program Focus T25 alpha z Shaunem T. Później przyszedł czas na miesięczne wyzwanie bikini z Ewą Chodakowską, również 6 razy w tygodniu, treningi po 30-60 minut w zależności od dnia. Trzeci miesiąc to mieszanka treningów z Ewą Chodakowską, ze strechingiem z Focusa, bieganiem oraz jazdą na rowerze. Zainteresowałam się również jogą. Trenuję 4-6 razy w tygodniu po 30-60 minut, w zależności od tego ile miałam czasu, chęci i siły. Celowo zmieniam treningi, by się nie nudzić, rozruszać różne partie ciała. Raz trudniejsze, raz łatwiejsze. Pomimo, że ćwiczę regularnie zdarza się miewać zakwasy ;) W dalszym ciągu ćwiczę w domu (po za bieganiem i jazdą na rowerze) i nie zamierzam zapisywać się na siłownie, ewentualnie skorzystam z zajęć jogi, by ktoś mnie pokierował jak poprawnie wykonywać dane pozycje. Jestem już na tym etapie w życiu, że jestem z siebie ogromnie zadowolona! Zrobiłam kawał dobrej roboty, czuję się świetnie i zdrowo. Nie chcę przestawać bo obecny tryb bardzo mi sprzyja. Nie czuję wyrzutów sumienia, gdy odpuszczam trening na dwa, a nawet czasami trzy dni z rzędu, ale zaczynam tęsknić i prędzej czy później wracam do sportu. A gotowanie i odkrywanie nowych smaków? Sprawia ogromną frajdę! Dawno nie byłam tak optymistyczna jak teraz;) Tym akcentem chciałabym zakończyć ten długi artykuł. Zdjęcia do tego postu pochodzą z mojego instagrama, gdzie codziennie dodaję kolejną porcję inspiracji:) Wydaje mi się, że wyczerpałam temat, jeżeli masz pytania pisz w komentarzach, postaram się odpowiedzieć najszybciej jak to możliwe:)
W sumie to schudłam więcej, ale z moich wyliczeń wynika, że średnio wychodzi 5 kg miesięcznie. W Święta troszkę sobie pozwoliłam i bardzo dotkliwie to odczułam, paradoksalnie nie na wadze, ale o tym za chwilę. Po kolei :) Obiecałam już milion razy, że rozpiszę punkt po punkcie, wszystkie zmiany, które wprowadziłam, żeby schudnąć. Nie będzie źle bo wprowadziłam właściwie tylko 3. Wystarczył tydzień… 7 dni, żebym poczuła ogromną poprawę samopoczucia, spadek wagi i … kolejny paradoks – przypływ energii :) Myślę, że tym wpisem obalę kilka stereotypów. A już na 100% zachęcę Cię do podjęcia wyzwania (które właściwie to wcale nie jest jakimś wielkim wyzwaniem… to tylko kwestia zmiany przyzwyczajeń). Już nie przeciągam. Już zaczynam, już, już :) 1. Zmiana diety – niestety. Im szybciej wbijesz sobie do głowy, że nie ma żadnej drogi na skróty tym lepiej dla Ciebie. Kolejną rzeczą, którą musisz sobie tym razem wybić z głowy jest to, że na diecie będziesz chodziła głodna :) Ja nie jestem w stanie przejeść tego, co Kamil mi w moim planie rozpisał. Przy niewielkim wysiłku na siłowni, który jest dla mnie raczej przyjemnością i oderwaniem się od rutyny dnia, ale o tym za chwilę, pochłaniam dziennie 1534 kalorie w 5 posiłkach dziennie. I wychodzi na to, że 5 posiłków jest ważniejsze od tego co zjesz! Serio! A kolejna sprawa… prawdopodobnie pochłaniasz złe białko i węglowodany w złych proporcjach. Większość z nas tak ma… jemy więcej chleba, ziemniaków, makaronu i … słodyczy niż białka czy to w postaci mięsa czy nabiału. Kamil rozpisał mi fantastyczną dietę. Już Ci o niej pisałam kiedyś. Mam w niej podane ilości białka, węglowodanów i tłuszczu, które mam spożyć w danym posiłku. Wszystkiego pilnuje aplikacja, którą mam wgraną na iPhone (moja to Fitatu). Zmiana diety to podstawa. 80% sukcesu. Rozumiesz to? Twój pot na siłowni to tylko 20% tego co musisz zrobić. Najważniejsze to nauczyć się jeść… od nowa. Mi, w porzuceniu złych nawyków pomogło też smażenie na powietrzu w Philips Airfryer. O tym też już Ci pisałam kilkakrotnie, ale podobnie jak z samą zmianą diety muszę wspomnieć Ci o tym urządzeniu kolejny raz bo jest genialne! Airfryer w połączeniu z aplikacją Fitatu to mistrzostwo. Zanim coś zjesz, wrzucasz sobie to do aplikacji a ta wylicza Ci kaloryczność danej potrawy. Wiesz ile możesz dodać tłuszczu żeby zachować smak i nie przekroczyć ilości na dany posiłek. Philips Airfryer umożliwia Ci totalne zrezygnowanie z tłuszczu ale jak się okazuje, troszkę tego tłuszczyku jest wskazane. I to jest właśnie idealne. Możesz też użyć go do dressingu do sałaty a kotleta z piersi usmażyć sobie zupełnie bez (moim zdaniem lepsze rozwiązanie), ale zawsze masz tą możliwość. Podczas diety tradycyjne smażenie w tłuszczu odpada zupełnie. Nie ma takiej opcji. Ale jeśli nie chcemy rezygnować ze smaku smażonego jedzenia to to urządzenie jest doskonałą alternatywą. Dzięki temu, że smaży powietrzem, nie musimy używać tłuszczu, otrzymujemy smak tradycyjnie smażonej potrawy. Jedzenie jest chrupiące na zewnątrz, a miękkie w środku. Inaczej pozostaje Ci tylko gotowanie w wodzie, na parze… może pieczenie w piekarniku? Ale ja, wyliczając sobie odpowiednio kalorie w Fitatu potrafię sobie przygotować mielonego w panierce i zmieścić się w ryzach posiłku. A frytki z tym urządzeniem nagle przestają być wrogiem diety :) Bo w tych frytkach najgorszy był tłuszcz! Frytki smażone tradycyjnie mają 311 kcal na 100g. Wiesz ile ma ich ziemniak, który pokutuje za te nieszczęsne frytki? 76 kcal/100g! Z Airfryerem możesz więc sobie w trakcie diety pozwolić nawet na fryty (mają do 80% mniej tłuszczu niż usmażone w tradycyjnej frytkownicy, albo i wcale go nie mają bo robienia totalnie bez tłuszczu też próbowałam i śmiało nadają się na zamiennik frytek z fastfoodu), tylko pamiętaj o tym białku! To niesamowicie ważne, bo to właśnie białko buduje Twoje mięśnie! No właśnie… mięśnie… 2. Mięśnie, sport – tutaj najlepiej by było gdybym poprosiła mojego trenera o wypowiedź, ale najwyżej go poproszę żeby nam troszkę więcej opowiedział o tym jeśli będziesz zainteresowana. Skoro dieta to 80% sukcesu to po co nam sport? Ano po to, żeby przyspieszyć metabolizm np. mój, z racji nieregularnych posiłków, osiągnął stan depresji. Tyłam nie jedząc. Nieźle nie? Moje mięśnie zanikały a chęć podniesienia się rano z łóżka nie istniała. Maciek ściągał mnie za nogę i podawał mi dożylnie kawę. Dopiero wtedy zaczynałam funkcjonować, ale do tego też za chwilę wrócimy. Jeszcze o tych mięśniach. Ja ćwiczę na siłowni. 10 minut rozgrzewki na bieżni żeby rozruszać stare kości i godzinka na siłowni. Nie pocę się jakoś specjalnie. Jest bardzo przyjemnie. W zależności od dnia robimy sobie różne partie w 3-4 seriach po 20 powtórzeń. Zaczynaliśmy od 12 powtórzeń. To tak informacyjnie dla Ciebie. Ćwiczymy wszystkie mięśnie. Nie ma czegoś takiego jak chudnięcie w określonych miejscach. Chudniemy na całym ciele a nad mięśniami trzeba popracować wszystkimi. Im więcej tkanki mięśniowej tym więcej energii potrzebują a skąd ją biorą? Z tłuszczu ofc. :) Dlatego rozwijanie mięśni serio się przydaje! Organizm potrzebuje więcej paliwa bo ma większe „silniki” :) A my dzięki temu chudniemy w oczach. Po treningu siłowym chodzę sobie na bieżni. Od pół godziny do godziny. Po godzinie właściwie mogłabym już iść tak do rana, ale zamykają mi siłownię bo ćwiczę wieczorami :) A dlaczego ja idę a nie chodzę na bieżni? Bo utrzymuję tętno 137. To jest akurat tętno dobre dla mnie, do spalania tłuszczu. Gdybym miała wyższe (czyli biegłabym) trening na bieżni z redukcji zmieniłby się na… chyba wytrzymałościówkę (ale ja się aż tak nie znam w tej terminologii, mogę się mylić). Ważne, że trzeba pamiętać o tym tętnie i lepiej iść wolniej a dłużej. Nasze boczki i pupka nam za to podziękują. 3. Sen – zaskoczona? Ja byłam bardzo. I to chyba wymagało ode mnie największego poświęcenia. 8 godzin snu dziennie i koniec kropka! Przyznaję się, jem nieregularnie, ale mój sen to już nawet nieregularnym nie można nazwać… on raz jest, raz go nie ma. A właściwie to był. Bo wraz z pierwszym postawieniem nogi na siłowni nagle poczułam, że po powrocie najważniejsze jest cieplutkie łóżeczko a nie podbijanie internetu :) Dzięki temu, przestałam mieć problemy z porannym wstawaniem albo z opadaniem z sił w środku dnia. Zniknęły też moje bóle głowy, które prawdopodobnie były efektem leżenia w łóżku z komputerem w niewygodnej pozycji. Dobry sen jest niezbędny do utrzymania metabolizmu na normalnym poziomie. Różnica godziny snu jest odczuwalna podczas treningu a o tym jak szaleje organizm, kiedy nie wie, za jaki czas będzie mógł się zregenerować już nawet nie wspominam. Z ŻYCIA WZIĘTE Na koniec miał być jeszcze przykład, który powinien utwierdzić Cię w przekonaniu, że to co Ci napisałam rzeczywiście działa. Za mną kiepski miesiąc. Naprawdę kiepski. Zaczęło się niewinnie od gorszego stanu podczas „tych dni”. Gorszy stan w połączeniu z przesileniem wiosennym i pierwszą wizytą Matiego w przedszkolu (czytaj pierwszą chorobą po pierwszych 3 dniach przedszkola) przyczynił się do mojej OKROPNEJ CHOROBY, przez którą leżałam nieżywa w łóżku przez kilka dni. Moja dieta, treningi i regularny sen spakowały manatki i tyle widziałam towarzystwo. Zostałam sama… ja i moje zarazki, po których przyszły Święta i dietetyczna katastrofa – wyjazd do teściów. Tam nie ma Airfryera… z resztą teść na Airfryera nawet by nie spojrzał bo dla niego, dobre jedzenie oznacza tłuste jedzenie i nie ma innej możliwości. Zgadzam się. Tłuszcz jest nośnikiem smaku i nikt mu tego nie odbierze, ale jeśli do tego dorzucimy białe pieczywo i sałatkę warzywną to już amen w pacierzu. Aaaa no i jeszcze przecież ciasto… ciasto, na które w domu też sobie pozwalałam, robiąc wersję FIT w Airfryerze. Niestety babciny alfabet wydaje mi się, w pewnym momencie wyklucza istnienie liter F, I, T :) Ma być smacznie a nie jakoś… oszukańczo :) Moralniak kosmiczny… załamka totalna. Ale po poświętnym ważeniu okazało się, że… Nie przytyłam. Waga stanęła mi w miejscu. Prawdopodobnie spadło mi trochę masy mięśniowej, ale z drugiej strony, nie miałam tej masy zbyt wiele jeszcze więc i spadać nie miało co. W miejsce masy pewnie wskoczyło trochę tłuszczyku, ale ogólnie obstawiam, że mój metabolizm walczył. Widziałam z resztą różnicę we wchodzeniu po schodach na 3 piętro, które pomimo wycieńczenia chorobą pokonywałam jak młoda sarenka (w drodze NA ŚWIĘTA) :) Najgorsze było moje samopoczucie. Mój brzuch wyszedł bardziej niż Mikołajowi po mleku i ciasteczkach 6 grudnia. Po schodach (PO ŚWIĘTACH) schodziłam jak balon, a dopiero co luźne spodnie nagle zaczęły mnie ściskać w pasie. Bez przytycia! Rozumiesz co się ze mną stało? Tłuszcz w nadmiernych ilościach połączony z białą mąką zrobił swoje… Nigdy więcej nie chcę się tak czuć. NIGDY. POWRÓT Święta, święta i po świętach. Choroba i po chorobie. Od 2 tygodni znów jestem na właściwej ścieżce. Wrócić okazuje się, że było baaaardzo prosto. Wystarczyło podnieść zadek z kanapy i ruszyć na siłownię a wszystkie zapasy (słoiki) zwiezione od teściów do domu, oddać mężowi i dziecku :) Chociaż mąż też biedny cierpi i sam chce już wracać do towarzyszenia mi w moim FIT LIFE. Podłapał to skubaniec! Wie, że nie wolno ciasteczek i cukiereczków, sam mówi, że po tłustym czuje się ospały i ociężały, świadomie podjada mi moje cuda z AirFryera i szykuje się sam do Kamila. Podobno do lata ma być z niego ciasteczko… (dla mnie to on jest ciasteczko, aaaale kaloryferem na brzuszku nie pogardzę) ;) Mam dla Ciebie jeszcze prezent. Odchudzające źródło dobrego białka, błonnika i… spalacza tłuszczu w postaci ostrych papryczek chilli. Co to takiego? #omnomnom #palcelizać Tajskie kotleciki rybne z sosem salsa z mango Składniki: 1 dojrzałe mango 1½ łyżeczki czerwonej pasty chili 3 łyżki świeżej kolendry lub natki pietruszki sok i skórka z 1 limonki 500 g filetów z białej ryby 1 jajko 1 drobno posiekana cebula dymka 50 g wiórków kokosowych Utrzyj rybę na purée, a następnie wymieszaj z 1 jajkiem, 1 łyżeczką soli oraz pozostałą częścią skórki z limonki, czerwonej pasty chili (ja używam pasty Harisa – ostra jak żyletki) :) i soku z limonki. Wymieszaj z kolendrą, cebulą dymką i dwiema łyżkami wiórków kokosowych. Umieść pozostałe wiórki kokosowe na głębokim talerzu. Z masy rybnej uformuj okrągłe kotleciki i obtocz wiórkami kokosowymi. Spłacz je i umieść w koszu Airfryera nagrzanego do 180°C. Smaż kotleciki przez 7 minut aż uzyskają złocisty kolor. Oczywiście możesz to zrobić na patelni, na pewno będą smaczne, ale za kaloryczność nie biorę odpowiedzialności ;) Podawaj ciasteczka rybne z sosem salsa z mango. Sos zrobisz krojąc mango w kostkę, zalewając je sokiem z połowy limonki i mieszając z łyżeczką Harisy albo pasty z papryczek chilli. Dorzuć też świeżą kolendrę dla aromatu <3 Smacznego! :* Przepis na Tajskie kotleciki pochodzi z książki kucharskiej dołączonej do urządzenia Philips Airfryer. Więcej szczegółów o urządzeniu znajdziesz tutaj a kupisz je w Media Expert.
AUTORWIADOMOŚĆ [konto usunięte] Wysłany: 9 kwietnia 2015, 10:00 Hej dziewczyny EUREKA!! Od samego początku ciąży męczą mnie mdłości. Nie wymiotuje ale jest mi tak nie dobrze na samą myśl o jedzeniu że schudłam od początku ciąży 3kg. Jedyne na co mam ochotę to słodycze Wczoraj byłam u swojej gin, przedstawiłąm jak sie ma sprawa i zaleciła pić mi hebrate ze świeżym imbirem i pic wit c 1000 po poł tabletki 2 razy dziennie, przy wiekszych mdlosciach 3xdziennie. Wczoraj sie zastosowałam i dzis po raz pierwszy od jakis 5 tygodni zjadłam normalnie z apetytem śniadanie Nie wiem jak działa to na wymioty ale może warto spróbować Znajoma Postów: 29 22 Wysłany: 9 kwietnia 2015, 10:28 Piłam herbatę z imbirem (trzy cienkie plasterki na kubek herbaty) wczoraj wieczorem i rzeczywiście pomogło. Jak się doda cytrynę i odrobinę miodu jest po prostu pyszna Polecam! pa2 lubi tę wiadomość [konto usunięte] Wysłany: 9 kwietnia 2015, 11:53 A ja musiałam po imbirowej hebacie przyspieszać na schodach, jak leciałam do wc z wiadomej przyczyny ;pp ale o witaminę C zapytam mojej gin w sobotę. [konto usunięte] Wysłany: 9 kwietnia 2015, 11:55 Mnie też nie bardzo smakuje sam imbir, ale na pewno pomaga. Popołudniu dodam cytrynę i miód jak mówi Agromi może będzie lepsza julita Autorytet Postów: 3182 4326 Wysłany: 9 kwietnia 2015, 13:41 u mnie mdłości były od 7 do 14tc, pomagało trochę rzucie gumy miętowej aż mnie szczęka bolała a tak na poważnie to wszystko mi przeszło jak odstawiłam mleko i inne produkty mleczne. po mleku umierałam.... polkosia Autorytet Postów: 8561 7428 Wysłany: 9 kwietnia 2015, 14:24 Moim zdaniem cytryna wzmaga mdłości, bo to jednak kwas... Ale możecie spróbować. Mi imbir nie pomógł. Klementysia 2015 psn Matylda 2016 cc Jaśmina 2018 psn Aurora 2021 psn olcia88 Autorytet Postów: 671 1000 Wysłany: 9 kwietnia 2015, 18:12 Ja stosuję opaski na ręce sea band, miałam je w domu bo stosowałam jak byłam stewardessa, mam niby rozmiar dla dzieci, więc fajnie mi uciska. Odkąd je odnalazłam i założyłam to jest lepiej. Po przebudzeniu pod ręką muszę mieć od razu jedzenie, inaczej nie ma opcji, żebym wstała. Mąż przynosi mi Danio a dziś kupiłam suszone banany Imbir jest powszechnie znany ze swoich własciwości przeciw mdłościom, jest we wszystkich preparatach lokomitiv i innych na choroby lokomocyjne. Ja na jakąś łódkę ze znajomymi czy na prom zawsze brałam wodę z kilkoma plasterkami imbiru. Teraz dodaję do herbaty a do potraw dodaję imbir w proszku. Bo wpływa jeszcze na odporność, która w ciąży pozostawia wiele do życzenia. Pozdrawiam pa2 lubi tę wiadomość [konto usunięte] Wysłany: 9 kwietnia 2015, 18:27 Myślę że dużo mi jeszcze pomaga wit C 1000 rozpuszczana w wodzie. Aż lepiej mi sie robi po jej wypiciu anulka20 Autorytet Postów: 2193 1122 Wysłany: 10 kwietnia 2015, 21:22 nie chce was straszyć wszystkiego próbowałam i do tej pory zdarzają się wymioty i mdłości całodniowe i to czasem takie , że normalnie nie funkcjonuję :/mi na chwilę pomagały tabletki prevomit lekarz polecił Anulka20 Synek Wiktor [konto usunięte] Wysłany: 12 kwietnia 2015, 08:45 Mi tez imbir nie pomaga. Sproboje jeszcze ta wit C. muamua Ekspertka Postów: 195 123 Wysłany: 12 kwietnia 2015, 22:21 Na mnie herbatka ze świeżym imbirem działała na krótko, ale dzisiaj zaczęłam żuć imbir, z którego ją robiłam i to naprawdę wyeliminowało na dłużej mdłości - 13 dpo - 108 (3 tc 5 dzień), - 15 dpo - 316 (4 tc), - 22 dpo - 3541 (5tc) - - 6t6d [konto usunięte] Wysłany: 13 kwietnia 2015, 07:01 Ja polecam opaski sea band - nosze dokladnie od 7 kwietnia od godziny 16-17 a wymiotowalam tylko 3 razy wylasnie 7 kwietnia ;p rewelacja opaski zdejmuje jedynie do kapieli :p mdlosci sa, czasem nawet takie konkretne, ale na pewno lagodniejsze niz byly Wiadomość wyedytowana przez autora 13 kwietnia 2015, 07:01 justa1234 Autorytet Postów: 2280 2564 Wysłany: 13 kwietnia 2015, 17:17 Mam mdłości na maksa ale imbiru nie nawidze pod żadna postacią więc muszę się męczyć :'( Rozmarzona Autorytet Postów: 2226 1440 Wysłany: 18 kwietnia 2015, 12:45 Sa tez inne sposoby niz imbir:) Pierwszym sposobem, o ktorym slyszalam to zjedzenie krakersa przed opuszczeniem wyrka,lekarz wspominal tez o platkach migdalowych . Jak one dzialaja to nie wiem, poniewaz mnie na szczescie mdlosci pominely,ale dziele sie informacjami:) justa1234 lubi tę wiadomość Jestes juz z nami moni1403 Ekspertka Postów: 197 136 Wysłany: 18 kwietnia 2015, 21:21 Też słyszałam żeby coś zjeść przed wstaniem z łóżka, ale u mnie to nie działa .... w sumie to na mnie nic nie działa ...... ale i tak jest lepiej teraz niż w poprzedniej ciąży wtedy do 4 msc jadłam suchy chleb i popijałam tymbarkiem ewka993 Debiutantka Postów: 10 60 Wysłany: 20 kwietnia 2015, 21:50 Ja polecam biszkopty przed spaniem zjeść ze dwa trzy i rano zaraz jak się obudzisz , najlepiej miec je w przy łóżku mi pomaga zai2014 Autorytet Postów: 591 510 Wysłany: 21 kwietnia 2015, 21:29 Dziewczyny a mam jeszcze takie dość nietypowe pytanie: czy znacie jakis lek na chorobę lokomocyjną, który mogą zażywać kobiety w ciąży. W jednej aptece pytałam i Pani powiedziała ze wszystkie na bazie imbiru(np. Lokomotiv), mówiła ze nawet lekarze przepisują je kobietom w ciąży które mają mdłości. Natomiast w drugiej aptece pan z opakowania tegoż Lokomotivu przeczytał że nie zaleca się stosowania w ciąży. A moze Wy posiadacie jakąś wiedzę na ten temat? Bliźniaki są z nami :* Martitta. Koleżanka Postów: 39 84 Wysłany: 27 kwietnia 2015, 14:49 Hej dziewczyny. Moje mdłości zaczęły się jakiś tydzień temu. Co drugi dzień kilka godzin w ciągu dnia jest nawet znośnych, ale ranki, po południa i wieczory są nie do zniesienia. W brzuchu czuje jak mi wszystko jeździ, kto siedzi koło mnie może usłyszeć te wszystkie bulgoty. Staram się jeść, ale nie mam w ogóle apetytu przez te nudności. U mnie nie działa nic, ani kwaśne, ani krakersy, biszkopty, popijanie wody... Żadne mięty czy imbiry. Po prostu czuję, że czasem przejdzie a czasem nie i nie zależy to od żadnych przyjmowanych doustnie pokarmów. Rano też nie mogę nic zjeść po wyjściu z łóżka, bo muszę zażywać Euthyrox na czczo i popijać wodą co sprawia, że wzmaga mi się głód, a muszę odczekać zawsze min. 30 min... Mam nadzieję, że to szybko zleci, bo odbiera mi to całą radość z ciąży ;(( Czuję się po prostu koszmarnie. CÓRECZKA >>niedoczynność tarczycy<< Trisska Znajoma Postów: 26 8 Wysłany: 29 kwietnia 2015, 09:49 Martitta. wrote: Hej dziewczyny. Moje mdłości zaczęły się jakiś tydzień temu. Co drugi dzień kilka godzin w ciągu dnia jest nawet znośnych, ale ranki, po południa i wieczory są nie do zniesienia. W brzuchu czuje jak mi wszystko jeździ, kto siedzi koło mnie może usłyszeć te wszystkie bulgoty. Staram się jeść, ale nie mam w ogóle apetytu przez te nudności. U mnie nie działa nic, ani kwaśne, ani krakersy, biszkopty, popijanie wody... Żadne mięty czy imbiry. Po prostu czuję, że czasem przejdzie a czasem nie i nie zależy to od żadnych przyjmowanych doustnie pokarmów. Rano też nie mogę nic zjeść po wyjściu z łóżka, bo muszę zażywać Euthyrox na czczo i popijać wodą co sprawia, że wzmaga mi się głód, a muszę odczekać zawsze min. 30 min... Mam nadzieję, że to szybko zleci, bo odbiera mi to całą radość z ciąży ;(( Czuję się po prostu koszmarnie. Mam identycznie... tez na czczo biorę tą tabletkę i potem trzeba czekać, chociaż i tak jeść się nie chce i nic nie pomaga... Okropność EMI_KUB Znajoma Postów: 16 12 Wysłany: 5 maja 2015, 13:30 Kochane moje... Ja zmagam się z silnymi wymiotami a o mdłościach to nie wspomnę... Do świata żywych postawiła mnie witamina B6. Nic innego nie pomogło, a próbowałam naprawdę wszystkiego. Dzięki niej zaczynam troszkę jeść...a wymioty i mdłości ustępują... Jak na razie to koszmar... Ale słyszałam, że około 10tygodnia wszystko zaczyna się uspokajać
odstawiłam mleko i schudłam