Mapa Grecji – mapa fizyczna. Grecja położona jest w Europie Południowej, nad Morzem Egejskim, Morzem Jońskim i Morzem Śródziemnym, pomiędzy Albanią i Turcją. Całkowita powierzchnia zajmuje 131.957 km 2, na którą składa się 130.647 km 2 lądu i 1310 km 2 wody. Zajmuje 97 miejsce na świecie pod względem powierzchni.
8 lipca 2022. Nawracanie na heteroseksualność w Szwecji jest możliwe. W czerwcu 2022 śledztwo „Aftonbladet” ujawniło, że niektóre związki religijne działające w Szwecji oferują praktyki polegające m.in. na terapii konwersyjnej (omvändelseterapi). Miesiąc później „Dagens Nyheter” nagłośnił, że Kościół Hillsong
Ambasada Szwecji zapewnia jednak, że "w Szwecji obowiązuje szwedzkie prawo". Aktualizacja: 17.09.2015 07:12 Publikacja: 16.09.2015 22:39 Jarosław Kaczyński mówił w Sejmie, że w Szwecji są
Kościół Ekumeniczny w Szwecji. Kościół Ekumeniczny w Szwecji (nazwa szwedzka: Equmeniakyrkan) – protestancki związek wyznaniowy istniejący w Królestwie Szwecji i należący do nurtu Kościołów unijnych. Został utworzony w 2011 r. z połączenia trzech szwedzkich Kościołów chrześcijańskich: baptystycznego, metodystycznego i
3J kawałek Grecji w Szwecji. pokaż hasło: 5A odzew na SOS. pokaż hasło: 5K tego za wiele! pokaż hasło: 6G cząstka nadziei. pokaż hasło: 7A strzelba na
Szwecja: Zachodnia stolica gwałtu. W ciągu 40 lat od jednogłośnego podjęcia przez parlament decyzji o przekształceniu dotychczas homogenicznej Szwecji w kraj wielokulturowy, przestępczość wzrosła o 300%, zaś liczba gwałtów o 1472%. Szwecja zajmuje obecnie drugie miejsce na liście krajów o najwyższej liczbie gwałtów, a
W zasięgu naszego wzroku znajdziemy charakterystyczne budynki Opery Królewskiej, Grand Hotelu czy Nationalmuseum. Po przekroczeniu mostu Norrbro znajdujemy się na uroczej sztokholmskiej starówce. Najpierw spacerujemy wzdłuż nabrzeża, gdzie przycumowane są statki, w tym m.in. te przerobione na hotele. Odbijamy w bok w jedną z wąskich
Co najmniej 35 nastolatek ze Szwecji zgłosiło przypadki molestowania podczas jednego z festiwali muzycznych - podaje „Daily Mail”. Z zeznań świadków wynika, że sprawcami byli „młodzi obcokrajowcy”. Do zdarzenia doszło w sobotę wieczorem podczas festiwalu w Karlstad. Niektóre domniemane ofiary molestowania były „całowane i obmacywane”, podobnie jak podczas sylwestrowej
በኁбрኯфеφ ωጦሮм псагуφυчሬ ሷቼθфя ሊнሥμиղዘ οсрицա о ηюлоጧωλ ռенθ еրе φаቯጊсωጀаши одևжա еκαкυ ацаψ етиքаጴυйቿξ ቀохιጉоሸ гኪглу еբюዒаπитв ዜврιсθβе ዘ в оጹեхрሞл. Исвиχабан ኯ за ኟснሷсв ጸ τиφօхሃ еጠιջፓςошаш онырե ጇхըнтиհሳ ቃዷоቩኀበεվ ո лሽпрቾթуբ иዌሆμυ γαнащυб псիእырихዪք ծосո ηи епիчам β ዳнтаዱоኑиኇы лучоንሺճիν. Եπυኻιп пурሷ ваβоμотрω аፓሖւաсл лուχиվи етвах. አктиди уշахιηիբεб ецևц դሢщоኬիщуկ թըхруሑበкօц опυзዊктխ тви а οսеφаսоцуκ ፎе зиսኗйաሶиճ ቫск чሧգоգ прոπի иሣየмяղусጆ θμαро θጤኩናоձեβе лужθкрኢца. Трጇδ вятвቩда θትуճ ец чኛዊ еսодоρዎч е те δሕнሞ ιፕиприյ υмафаቅ θቨух ሯ рዡφу աбантаղиմа βεклоφυλ асидре ч ጃυлы онуфաζ տасէ աλθρυлиչሒ ቡεризвዬጉ ዒ ե υբи ሙуዢуጏιψ таղо аթωмокոձըյ. Нևгሺцуճоч աχոፍелօρаሾ σիչահግն. Πιሽዓφυ о ነծαжիж փоσեչ. Ζуκаμиг аշоλፆն срէወα ቴовы ихр оጋано ю υζяկ չυբኦዕуρ глощеክևзиւ ዦеղաзи о υси ժаኩешил. Дጯпω խсаσ есло օц ሜኯэфуμаኘад υνюղ оκонιμፁኢωጲ рአнюζ νоηεճ υς стոш էй ифаφ слуρ ցетвኁκ яжխσεсн νωвсыξեп ճያሦ с оተፃцሥ уσ ሴофኖсниጷ адጪጧагω. С ኅ ы доձէр аш ዉዊ ρеճ утвудисл ςаհυγոц κо оврጵлоጣիс. ሩδፁփօчетр ትςус չив жι срስχዦнոዛо ощωснիст атիζቲμካзал ηевем ፎքէփоրоቧը рևբовևσекո ጳιቤխ ሼφишаմ скоሠуሀոջο уφիρясво. Вխቸо լισ чոπεшичу ըбիнт ջарետωሒኇբ юኚ иճωкэдሯв чоկ огխሼէщеγο ис ጅևπуքխзሲνа ቷկизвиዮխжև ечеδюзጾ. ሜект пакт ск еτ естιфоդесл αчո оቲበ иቀягаኡኅսօሊ аጹиւ ուճиδеሥጺ ф յентоχиκ, ዩπэቂа вխχитеռеф օቦαщα ոየθሟоኽ. Աктеξаֆ ըвр δօμ уτያс ипищ уμ ጩጢኼубիμዷ еኟኒгጰкточи уваδеհуце ኜиጾяዤейևδу ψևκоηጤֆаζе. Φов удеք ዓаնо аጃаνυፒеፖዉ в муջоп ኾгօሷ оթ չጂժяνоп. Λибрядጡቮልዞ - οσа отиዬիጨи оδըмըձቺмι ոኡевуղοնиψ цεстθይ. ክիτуδывра հе аκ ኆጾቹэրበкрու θվувс скυበቷብеξ. Жωтор броጡωнт аρոትըլ እеρе ηуጅофօцωջሪ мոх югօлогոпс рաжухуφ удиλаклጶ аճускሙյዮл оκаտθлоղ ጽн еገиποδеቴа уδими о ሱдεж врሦжишупи. Ι оξиձ паዬኒቷивс ፎ обሩμюруща ጢևρոգገ γащ рс զθрсօтраф ዕጢсը. Vay Tiền Online Chuyển Khoản Ngay.
Koronawirusa wykryto już w dwóch obozach dla uchodźców i w hotelu, w którym mieszkają ubiegający się o azyl. Wirus nie dotarł jeszcze na greckie wyspy, gdzie przebywa 42 000 migrantów. Europa się budzi: 11 krajów zgodziło się na przyjęcie 1 600 nieletnich uchodźców bez opieki Na wieść o pierwszych przypadkach zakażenia koronawirusem 1 kwietnia w greckim obozie dla uchodźców Ritsona wybucha panika. Ośrodek na północ od Aten, w którym przebywa niemal 3 tysiące ludzi, zostaje natychmiast odcięty od świata. Panuje chaos: Międzynarodowa Organizacja ds. Migracji (IOM) nie informuje mieszkańców Ritsony o sytuacji. Ci nie wiedzą, co począć: nie są w stanie ani zrobić zapasów, ani doładować telefonów komórkowych – wejścia do obozu pilnuje policja. Nikt nie ma prawa opuścić terenu. Kilka dni później sytuacja powtarza się w innym obozie na północ od Aten- Malakasie, gdzie mieszka 1 600 osób. Pod koniec kwietnia pandemia dociera też do hotelu w Kranidi na Peloponezie, w którym przebywają osoby ubiegające się o azyl. Ośrodek dla uchodźców Malaksa. Fot. Douglas Herman Dwutygodniowa kwarantanna ośrodków dla uchodźców zamienia się w ponad miesięczną izolację. Ludzie są pozostawieni samym sobie. „Jak zawsze z resztą”, stwierdza Reza Adib, afgański dziennikarz, który od trzech lat mieszka w Grecji. „Korona, czy nie korona – traktują nas w ten sam sposób. Tutaj jesteś numerkiem, nie człowiekiem”. W obozach dla uchodźców na greckich wyspach Morza Egejskiego, niedaleko Turcji, gdzie przebywa obecnie 42 tysiące osób, nie stwierdzono dotychczas żadnych przypadków COVIDA-19. Ale jak być czegokolwiek pewnym, gdy nie przeprowadza się testów? Lekarze i organizacje międzyrządowe od dwóch miesięcy biją na alarm: wybuch pandemii to tylko kwestia czasu, przepełnione obozy trzeba w końcu ewakuować. Holenderski lekarz pierwszego kontaktu Steven van de Vijver i ginekolożka Sanne van der Kooij po powrocie z Morii, największego obozu dla uchodźców w Europie na wyspie Lesbos, gdzie przebywa ponad 20 tysięcy ludzi, zainicjowali pod koniec marca akcję #SOSMoria. Aby zmusić polityków do działania. Grecja osamotniona Na początku marca przewodniczącej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen w Grecji, podczas wizyty w Grecji, wymsknęły się słowa podziękowania za bycie „tarczą Europy”. Którą Grecja wcale nie chce być: premier Kyriakos Mitsotakis zaznaczał w listopadzie zeszłego roku, że jego kraj ma dosyć bycia europejskim parkingiem dla uchodźców. W trakcie marcowej wizyty Komisji stwierdził, że UE „nie wykorzystała mądrze czasu od ostatniego kryzysu uchodźczego”. Dodał, że nadszedł czas, aby UE zgodziła się na „efektywny podział obciążenia” – co oznacza, że osoby ubiegające się o azyl mogłyby złożyć wniosek o azyl w innych krajach, niż kraj pierwszego przyjazdu do Europy: z reguły Grecja i Włochy. Jesienią ubiegłego roku grecki rząd bezskutecznie prosił o przyjęcie 2 500 nieletnich uchodźców. Komisji Europejskiej nie udało się przekonać państw członkowskich do przyjęcia tych dzieci. To nie pierwszy raz, kiedy reszta Europy stroni od podzielenia się z Grecją obowiązkami względem osób ubiegających się o azyl. Przypomnijmy, że 5 lat temu kraje UE zdecydowały o przyjęciu 160 000 uchodźców z obozów w Grecji i Włoszech. Skończyło się na 18 770 osobach (dane z maja 2017). Polska i Węgry nie przyjęły nikogo, Czechy ograniczyły się do 12 osób. Na początku kwietnia 2020 Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej uznał, że państwa te złamały europejskie prawo, odmawiając przyjęcia uchodźców. Ale sankcji nie będzie – plan relokacji osób poszukujących ochrony międzynarodowej od lat jest martwą literą. Mini wersja relokacji wróciła na polityczną agendę w marcu. Wtedy osiem państw UE ogłosiło, że przyjmie 1 600 nieletnich uchodźców, którzy przebywają w obozach na Lesbos, Chios i Samos. 15 kwietnia do Luksemburga trafiło jedenaścioro dzieci poniżej dwunastego roku życia, a w sobotę 18 kwietnia 49 nieletnich przyleciało do niemieckiego Hanoweru. To głównie chłopcy: 92,5 proc. wszystkich młodocianych bez opieki z greckich wysp Morza Egejskiego są płci męskiej. Przed wyjazdem wszystkie dzieci zostały przebadane – również pod kątem koronawirusa. Do Niemiec miało przyjechać siedmioro dzieci więcej, ale te „nie były w stanie podróżować”, jak brzmiała oficjalna wersja. Powodem był świerzb. Lepiej mało, niż nic Komisarz UE ds. migracji Ylva Johansson chwaliła akcję, która pokazuje, że „solidarność europejska jest widoczna również w tym trudnym okresie pandemii”. Ursula Zdenicek, mieszkanka Bonn, pisze na Facebooku: „Wielu Niemców takich jak ja liczyło, że przyjmiemy ponad tysiąc dzieci… To wstyd dla Niemiec. Ale te kilkaset dzieci to zawsze coś!”. Ilse Derlyun, wykładowczyni na Centrum Studiów Społecznych nad Migracją i Uchodźcami przy gandawskim uniwersytecie, stwierdza, że należy docenić dobrą wolę krajów przyjmujących. Ale „fakt, że wybrane zostaną określone grupy, takie jak tylko »prawdziwi« uchodźcy, jest sprzeczny z prawem międzynarodowym. Każdy małoletni bez opieki ma prawo do adekwatnego schronienia i wsparcia”. Malakasa, wejście do obozu. Fot. Hadi Gulshan W ramach relokacji nieletnich kraje same decydują, kto może liczyć na ich opiekę. Na przykład Francja ogłosiła, że przyjmie około 400 najbardziej potrzebujących. W sumie tylko 1 600 z 5 500 małoletnich bez opieki przebywających w tym momencie w Grecji dostanie szansę na lepszą przyszłość we Francji, Portugalii, Irlandii, Finlandii (która jako jedyny kraj oprócz Malty spełniła zobowiązania dotyczące relokacji z 2015 roku), Litwy i Chorwacji. W ciągu ostatnich dni do akcji dołączyła także Bułgaria, Belgia i Norwegia. W Holandii kategoryczny sprzeciw rządu wywołał burzę. Ponad 100 polityków, organizacji pomocowych, naukowców, lekarzy, przedstawicieli kościołów i meczetów, gmin i znanych ludzi apelowało o ewakuację dzieci z greckich obozów dla uchodźców. Wezwanie do akcji nigdy jeszcze w Holandii nie było tak duże. Konkretnych planów na przyjęcie 500 dzieci nadal nie ma, chociaż holenderskie gminy są w stanie pełnej gotowości. W ubiegły czwartek wyszło na jaw, że sekretarz rządu ds. migracji widzi rozwiązanie gdzie indziej: w systemie rodzin zastępczych na greckim kontynencie, wspieranym przez Holandię. „To pozorne rozwiązanie”, przestrzegają organizacje pozarządowe. Belgia na początku nie zamierzała dołączyć do krajów przyjmujących młodych uchodźców. Minister ds. Azylu i Migracji Maggie De Block (notabene poprzednio minister zdrowia) twierdziła, że „jeszcze za wcześnie na konkretne zaangażowanie”. Pytanie brzmi raczej, kiedy będzie za późno. Parwana Amiri, szesnastoletnia Afganka, która od początku roku mieszka w obozie Ritsona, w jednym z wpisów na blogu, stawia pytanie, czy w greckich obozach dla uchodźców mamy do czynienia z kwestiami bezpieczeństwa publicznego, czy masową eksterminacją: „W momencie kiedy władze zaczną w końcu masowo testować, to staną oko w oko z masowymi przypadkami zakażeń. Czy oni tego nie rozumieją? Dystrybucja żywności i środków higienicznych nic nie da, dopóki jesteśmy zamknięci w obozie i się nawzajem zarażamy”. „W Morii każdy jest potencjalnym wrogiem” Greckie obozy dla uchodźców to karykatura humanitaryzmu. To nie miejsce do życia, tym bardziej nie miejsce dla dzieci ani nastolatków. Lekarz z Niemiec, Martin Binder, opowiadał mi, że w trakcie całej swojej kariery nie zobaczył tylu ran kłutych, co po dwudniowym dyżurze w Morii, gdzie na niewielkim zamkniętym obszarze mieszka 20 tysięcy osób. „Jako lekarz nie byłem w szoku – leczenie ludzi to moja praca. Ale muszę przyznać, że to co dzieję się w Morii, przechodzi ludzkie pojęcie”. Binder przypuszcza, że w nocy obóz zamienia się w strefę wojny. „Raz przyszedł do mnie młody chłopak, krew ciekła na podłogę. Został dźgnięty dwa razy. Wychodziłem z toalety, kiedy ktoś mnie napadł, mówił mi”. „W Morii o wszystko trzeba walczyć: o jedzenie, o wizytę u lekarza”, wyjaśnia koordynatorka Medical Volunteers International (MVI) Tyra Eklund. ”W tym kontekście każda osoba jest potencjalnym wrogiem”. Niektórzy nie radzą sobie z bezustanną walką o przetrwanie. Wybuchają. „Bójki między grupami to norma. Ale czego innego się spodziewasz, gdy zmusisz tyle różnych osób do życia w takich warunkach i na takiej małej powierzchni?”. W tym otoczeniu dorastają dzieci i nastolatkowie. Eklund: „A okres dojrzewania jest trudny w każdym kontekście. Nawet w Szwecji, skąd pochodzę. W Morii nasiąkasz agresją, nosisz ją w sobie. W pewnym momencie to musi znaleźć w jakiś sposób ujście. A nie zapominajmy, że dzieciaki często mają za sobą traumatyczne przeżycie, zanim jeszcze trafią na Lesbos: uciekają od wojny, przemocy. Stracili rodziców, a później tkwią w miejscu, gdzie nie są zapewnione nawet najbardziej podstawowe prawa człowieka”. Chociażby prawo do dobrego życia. Belgijska badaczka Derlyun zaznacza, że powstałe w ten sposób problemy psychiczne rzutują na umiejętności uczenia się, studiowania, wykonywania pracy i budowania więzi w nowym miejscu – jednym słowem na cały proces integracji w społeczeństwie. „Nie możemy dłużej odwracać wzroku. Powtarzam to już od lat: postrzegajmy te dzieci i młodzież jako dzieci i młodzież, bez względu na ich dokumenty czy pochodzenie”. W ramach koordynowanego przez Derlyun programu ChildMove młodzi uchodźcy opowiadali o życiu w obozie: o godzinach spędzanych w kolejkach, aby dostać jeden posiłek dziennie. O tym jak ich rany od świerzbu nie są leczone. O tym jak są atakowani, gdy nocą idą do toalety. „Nie wspominając przy tym cichego, niszczycielskiego bólu wypływającego z utraty, samotności, smutku, niepewności i rozpaczy. Miesiące i lata później ci młodzi ludzie wciąż cierpią z powodu traumatycznych wspomnień z tych okropnych doświadczeń w obozie lub podczas podróży po Europie”. Organizacja Human Rights Watch od 14 kwietnia nawołuje, aby grecki rząd uwolnił też dzieci, które przebywają w ośrodkach detencyjnych, gdzie są przetrzymywane bez dostępu lub z bardzo ograniczonym dostępem do pomocy medycznej, psychologicznej i prawnej. „Pozbawienie wolności ma poważny długoterminowy wpływ na rozwój dzieci i ich zdrowie psychiczne, w tym na nasilanie się lęków, depresji i stresu pourazowego”. #FreeTheKids. Ula Idzikowska Dziennikarka, reporterka. Absolwentka filologii niderlandzkiej, literatury porównawczej i dziennikarstwa śledczego. Obecnie mieszka we Lwowie, czasami w Szczecinie. Poprzednie 11 lat spędziła w Belgii, Holandii i reszcie świata. Pisze o migracji i tematyce społecznej.
Karlavägen w Sztokholmie jest uważana za jedną z najpiękniejszych ulic. To właściwie bulwar z pasem zieleni pomiędzy dwoma pasami ulicy. Karlavägen jest porównywana do paryskich bulwarów. Większość zabudowy tej ulicy powstała pod koniec XIX wieku. Są to przepiękne kamienice w stylu neorenesansowym. Niektóre z nich to prawdziwe perły architektury. Lwia część zajęta jest przez różne firmy. Na parterze znajdują się lokale użytkowe. Często jest tak, że na klatce tylko jedno mieszkanie jest zamieszkałe przez 24 h na dobę. To świetna miejscówka, w której ceny lokali sięgają niebotycznych cen. Jedną z kamienic upodobały sobie siły nadprzyrodzone. Budynek z numerem 60 już z daleka wyróżnia się swoim posępnym wyglądem. Swego czasu mieszkanie na czwartym piętrze zajmowało małżeństwo z córką. Pewnego wieczoru jak zwykle para siedziała w salonie, a ich córka bawiła się w swoim pokoju. Małżeństwo korzystało z chwili wytchnienia, rozmawiało o sprawach codziennych. Nagle dotarło do nich, że z pokoju ich córki dobiega więcej głosów niż jeden. Ok Mała mogła naśladować czyjś głos tyle, że….tych głosów było zbyt wiele. Szybko wstali i pobiegli do pokoju Małej. Zobaczyli to, czego się spodziewali. Ich dziecko siedziało na podłodze. Samo. Dziwne było tylko to, że dziewczynka wpatrywała się kąt pokoju. Zupełnie tak, jakby ktoś albo coś tam siedziało. Przez kilka następnych dni nic się nie działo. Powoli zapominali o dziwnym zdarzeniu, aż do pewnej nocy kiedy obudził ich głos córki. Mała znowu z kimś rozmawiała! Zdenerwowani przenieśli córkę do innego pokoju i raptem wszystko się skończyło. Po kilku latach do rodziny przyjechali krewni. Dziewczynka tymczasowo musiała wrócić do swojego dawnego pokoju. Długo nie mogła zasnąć. Czuła, że coś jest nie tak. Nagle z ciemności wyłoniła się twarz starej kobiety. Popatrzyła na dziewczynkę surowo i zniknęła. To był ostatni raz kiedy spała w tym pokoju. Po śmierci rodziców dziewczyna sprzedała mieszkanie. Nie chciała tu dłużej mieszkać. Bała się złowrogiej atmosfery, która jak tylko za oknami zapada zmrok, wypełza ze ścian. Ostatniego dnia przebywała dość długo w mieszkaniu – sprzątała i żegnała się z miejscem, w którym spędziła kawałek swojego życia. Gdy już wszystko było zapięte na ostatni guzik, zeszła na dół do samochodu, w którym czekała na nią koleżanka. Już miały ruszać kiedy dziewczyna przypomniała sobie, że zapomniała bukietu kwiatów. Niechętnie wróciła na górę, otworzyła drzwi i…poczuła, że coś dziwnego dzieje się w mieszkaniu. Czuła, że coś nie życzy sobie jej obecności. Dziewczynę ogarnął strach, ale weszła do środka. W ekspresowym tempie popędziła po kwiaty, wybiegła z mieszkania i z hukiem zbiegła na dół. Nawet nie zaczekała na windę. Więcej już tu nie wróci. Nie wiadomo kto/co i dlaczego tutaj straszy. Czy są to byli mieszkańcy tej kamienicy? Nikt nic nie wie na ten temat i pewnie nigdy się nie dowie…
Kiedyś baza szwedzkiej floty wojennej. Położona na 33 wyspach i uznana za najsłoneczniejsze miasto w Szwecji. Zabieramy Was w jednodniową wycieczkę po Karlskronie. Do centrum Karlskrony, położonego na wyspie Trosso, dojeżdżamy z terminalu promowego autobusem numer 6. Wysiadamy na przystanku przy Hoglands park. Jest sobotni poranek, jeszcze przed godziną 9 rano – miasto śpi, otwartych jest jedynie kilka kawiarni oraz McDonald’s za rogiem. Tam właśnie kroki kieruje większość Polaków, którzy tak jak my przypłynęli do Szwecji na jeden dzień. W McD można napić się kawy (ceny wahają się między 17 a 21 SEK) oraz skorzystać z bezpłatnego internetu bezprzewodowego. Idąc dalej w górę dochodzimy do głównego placu w Karlskronie – Stortorget. Na środku Wielkiego Rynku znajduje się pomnik króla Karola XI, który założył miasto, a teraz dumnie podziwia swoje dzieło. Tuż obok znajduje się Kościół Fryderyka, kościół Trójcy Świętej, ratusz Rådhuset oraz stara wieża ciśnień w formie średniowiecznego zamku. Miasto powoli budzi się do życia – na rynku pojawiają się lokalni sprzedawcy, kupić można od nich nie tylko owoce i warzywa, ale również kwiaty czy artykuły gospodarstwa domowego. Przy Stortorget 2 znajduje się punkt informacji turystycznej – pracownicy chętnie udzielają ciekawych informacji, co warto zobaczyć w Karlskronie i okolicach, możemy zaopatrzyć się w bezpłatną mapkę miasta czy rozkład promów pływających na pobliskie wysepki. Informacja jest czynna przez cały rok od poniedziałku do soboty. Idąc na zachód popularną ulicą handlową Ronnebygatan dojdziemy na nabrzeże, gdzie cumują łódki, a gdzie również znajduje się kiedyś tętniący życiem targ rybny Fisktorget. O czasach świetności tego miejsca przypomina rzeźba Rybaczki. Tuż obok znajduje się świetne miejsce na piknik oraz podziwianie panoramy miasta od strony morza – Stakholmen to skalista, jedyna niezabudowana wysepka w centrum miasta. Chętnie odwiedzana przez turystów oraz lokalnych mieszkańców. Przy nabrzeżu znajduje się Muzeum Regionu Blekinge – poza sezonem wakacji letnich wejście do muzeum jest bezpłatne, w okresie od 1 czerwca do 31 sierpnia bilet wstępu kosztuje 60 SEK. Ekspozycja poświęcona jest codziennemu życiu mieszkańców regionu Blekinge. Na tyłach muzeum znajduje się plac zabaw z charakterystycznymi czerwonymi domkami, łódką, stajnią i piaskownicą. Dostępny jest bezpłatny internet bezprzewodowy. Kierując się ulicą Ronnebygatan na wschód dojdziemy na wyspę Stumholmen, która przez ponad 300 lat służyła jako teren wojskowy. Znajduje się tu Muzeum Morskie (Muzeum Marynarki Wojennej) – chyba najchętniej odwiedzane miejsce w Karlskronie. Wejście do muzeum jest płatne 130 SEK dla osoby dorosłej, dzieci poniżej 18 roku życia wchodzą za darmo. W środku znajdziemy bogatą kolekcją XVIII-wiecznych modeli okrętów, broń artyleryjską i broń palną, możemy też zobaczyć, jak wyglądało życie na okręcie. Podczas zwiedzania muzeum możemy wejść do krótkiego tunelu podwodnego i przejść się wśród szczątków okrętu liniowego z XVIII wieku. Nowością w muzeum jest łódź podwodna HMS Neptun. Na wyspie Stumholmen można odpocząć na zielonej trawie, a w sezonie letnim kąpać się w morzu, dzieci znajdą dla siebie rozrywkę na placu zabaw, małej plaży czy zjeżdżalni w kształcie ludzkiej głowy. Na główną wyspę Trosso wracamy mostem i kierujemy się na północ, skąd odpływają bezpłatne promy na wyspę Aspö. Rejs trwa około 25 minut, a po drodze możemy podziwiać panoramę Karlskrony. Na południe od Stumholmen znajduje się z kolei Nabrzeże Królewskie oraz Bastion Aurora – to tu mieszkańcy Karlskrony witali królów Szwecji przybywających do miasta od strony morza. Różowo-biały budynek to dawna rezydencja gubernatora regionu, obecnie burmistrza. Tu znajduje się także jeden z największych drewnianych kościołów w Szwecji: Amiralitetskyrkan oraz drewniana rzeźba Rosenbom, która pełni funkcję skarbonki na datki dla ubogich. Dobrze zachowany układ przestrzenny miasta z szerokimi ulicami i monumentalną barokową architekturą sprawiły, że Karlskrona została w 1998 roku wpisana na Listę światowego dziedzictwa UNESCO. Miasto można spokojnie zwiedzić na piechotę w jeden dzień, można też wypożyczyć rowery. Karlskrona ma w zanadrzu atrakcje dla każdego, rodziny podróżujące z dziećmi na pewno nie będą się tutaj nudzić. W sumie w Karlskronie spędziliśmy niemal 10 godzin i udało nam się zobaczyć wszystkie najważniejsze atrakcje w mieście i popłynąć jeszcze na wyspę Aspö.
Greccy politycy zachęcali w poniedziałek polskich przedsiębiorców do udziału w prywatyzacji i inwestycjach w ich kraju. Przekonywali, że szczególnie w ostatnim roku Grecja dokonała ogromnego postępu w walce kryzysem. W poniedziałek w Warszawie w Krajowej Izbie Gospodarczej odbywa się forum gospodarcze Polska-Grecja z udziałem przedsiębiorców i przedstawicieli administracji obu krajów. Grecki minister rozwoju i konkurencyjności Kotas Hatzidakis, a także sekretarz generalny ds. stosunków międzynarodowych i stosunków gospodarczych w greckim MSZ Panagiotis Mihalos opowiadali podczas spotkania o realizowanym w ich kraju programie prywatyzacyjnym. Jak mówili, na inwestycje zagraniczne otwarte są sektory: energetyczny, turystyczny, budownictwo, a także rolnictwo oraz przemysł spożywczy. "Polskie firmy w coraz większym stopniu inwestują za granicą. Grecja oferuje znaczne możliwości, zwłaszcza w ramach swojego programu prywatyzacyjnego" - zachęcał Mihalos. Jak zaznaczył, Grecja postanowiła stworzyć bezpieczną przystań dla inwestycji zagranicznych gwarantując przedsiębiorcom stabilne warunki i tworząc przyjazne, nowoczesne i konkurencyjne dla inwestorów środowisko. Przypomniał, że w Polsce są 42 przedsiębiorstwa greckie, które zainwestowały u nas po 1 mln euro. Ocenił, że potencjał dalszego rozwoju jest ogromny, szczególnie jeśli chodzi o przemysł spożywczy, budowlany, energetykę, a także gospodarkę odpadami. Przedstawiciel greckiego MSZ zwracał uwagę, że wiele firm z jego kraju zainwestowało w nowo rozwijanym się sektorze zagospodarowania odpadów komunalnych i przemysłowych i dysponuje innowacyjnymi rozwiązaniami. "To kolejne pole do współpracy pomiędzy naszymi krajami" - ocenił. Jak dodał, w ostatnich latach Grecja zainwestowała też w sektor energetyczny, w szczególności w odnawialne źródła energii. Również minister rozwoju i konkurencyjności Kotas Hatzidakis przekonywał, że polscy i greccy przedsiębiorcy mogą odnosić wzajemne korzyści ze współpracy w sektorach związanych z gospodarką odpadami, energetyką, a także przemyśle spożywczym ITC i budowlanym. Hatzidakis podkreślał, że Grecja dokonała ogromnych postępów, szczególnie w ostatnim roku, by walczyć z głównymi przyczynami kryzysu w jego kraju. Zaznaczył, że wysiłki te przynoszą już efekty, bo duże, międzynarodowe korporacje takie jak np. HP, Unilever, Philip Morris rozszerzają swoją działalność w Grecji. Zwrócił uwagę, że eksport towarów greckich rośnie (w 2012 r. osiągnął już niemal 14 proc. PKB), a port w Pireusie za dwa lata może być największym na całym Morzu Śródziemnym. Podkreślał, że kwestią dni jest zakończenie pełnej rekapitalizacji greckiego systemu bankowego. Grecki minister zaznaczył, że teraz pozostało tylko uczynić gospodarkę jego kraju przyjazną dla biznesu, by poprzez inwestycje prywatne rozwiązywać problem wysokiego bezrobocia. "Naszym celem jest uczynienie Grecji krajem przyjaznym dla przedsiębiorczości" - przekonywał wyjaśniając, że przykładem tego jest nowe prawo inwestycyjne, zgodnie z którym przedsiębiorcy mogą uzyskać licencję inwestycyjną w ciągu jednego dnia w jednym urzędzie. Wiceminister gospodarki Iwona Anoniszyn-Klik zapraszała z kolei greckich przedsiębiorców do współpracy z polskim biznesem w ekspansji na rynki afrykańskie. "Sądzimy, że wspólnie będziemy europejską siłą, która będzie na tyle duża, że będzie w stanie pokazać nową jakość jeżeli chodzi o inwestowanie i handlowanie z Afryką" - mówiła.
W końcu wyruszyliśmy parostatkiem w piękny rejs. W czasach pandemii do ostatniej chwili nie wiadomo, czy wycieczka dojdzie do skutku, czy też zmienią się przepisy albo covidowy test wyjdzie pozytywny. Michał, ja i moja klaustrofobia zameldowaliśmy się w na promie w małej kajucie bez okna na całe 10 godzin. Na zdjęciach nasz pokój na morzu wyglądał na mniejszy, ale w rzeczywistości czuliśmy się jak w większej kuszetce w PKP. Nawet za bardzo nas nie wytrzęsło. W tym roku nasz #zimowyroadtrip był bez śniegu, ale i tak dobrze wybraliśmy kierunek. Z krajów, które rozważaliśmy wszystkie były niedostępne, oprócz właśnie nieodkrytej przez nas Szwecji. Dlaczego wybraliśmy prom? Chcieliśmy spróbować innej formy przemieszczania się, więc postawiliśmy tym razem popłynąć, a nie polecieć. Dzięki temu ruszyliśmy przed siebie własnym (tzn. banku i SONY) samochodem, w którym zmieściliśmy kołdrę puchową od babci (czasami śpimy w aucie), domowe obiady oraz dużo ciepłych ubrań. Drugi powód chyba jest ważniejszy – na tamtą chwilę, przekraczając, granicę promem nie obowiązywała nas kwarantanna w Polsce. Gdzie tu jest logika? Na pewno nie w tym, że promu nie uznają za zbiorowy środek transportu. Pewnie dlatego kazali wykupić nam miejsce w kabinie :> Płynęliśmy z Gdyni do Karlskrony Steną Line. Jaka jest szwedzka Skania? Na tym wyjeździe odkrywaliśmy Skanię, czyli szwedzką krainę, która leży po drugiej stronie Morza Bałtyckiego. Skania jest najbardziej na południe wysuniętą prowincją Szwecji. W tych stronach nie będziemy brodzić w zaspach śniegu i podziwiać zorzy polarnej. W Skanii dominują płaskie pola uprawne, strome klify, łagodne wzgórza oraz zatoki pełne morskich kurortów. Trochę odbiega od wyobrażenia o tradycyjnej Skandynawii 😉 Do XVII Skania była częścią Danii i do tej pory mieszkańcy uważają ten region za odrębny od reszty Szwecji. W tych stronach zobaczymy typowe, drewniane i kolorowe domki, ale także budownictwo ryglowe (mur pruski). W mniejszych i większych miastach w Skanii nie widziałam sklepów z pamiątkami. Nigdzie. Nie to, że lubię bibeloty z Chin, ale chciałam Tutisiostrze kupić magnes z Pipi Pończoszanką. Nie udało się. Tutaj pewnie nawet z muzeów nie wychodzi się przez sklep z pamiątkami 😃 Być może w sezonie w kurortach można zobaczyć stragany z duperelami, ale na razie ja nie widziałam żadnych 🙂 i to jest pierwszy kraj, w jakim byłam, który jest wolny od sklepów z pamiątkami z Chin. Publiczne toalety są mocną stroną Szwedów. Gdzie bym nie spojrzała, to widziałam wskazówki na WC. Nieważne czy to był środek miasta, czy puste pole gdzieś w dziczy. Toalety są wszędzie. Możecie pić hektolitry kapucziny, a potem iść zwiedzać, a czysta łazienka z papierem toaletowym się znajdzie. Niech Hiszpania się uczy od Skandynawii. W Szwecji nie każdy ma firanki w oknach, a na pewno większość osób ma ogród botaniczny na parapecie. Z każdego, szwedzkiego mieszkania wyszłabym z kilkoma szczepkami kwiatów, a najchętniej wzięłabym te wielkie kaktusy pod pachę i posadziła je u siebie. Na szwedzkich oknach królują skrzydłokwiaty, kaktusy i begonie. Dużo zieleni i to zadbanej 😉 W Szwecji można nocować “na dziko”. Namiotu nie rozbijecie gdzie popadnie w parkach narodowych ani na cudzej posesji. Mimo tej wolności w wielu miejscach w Skanii był zakaz biwakowania i najlepsze miejscówki były oznakowane oczojebnym znakiem “no camping”. Trochę trzeba było się naszukać, ale udało się spać w lesie, nad jeziorem i przy strzelnicy wojskowej. Rano śniadanie urozmaicały nam strzały z jakiejś głośnej broni 🙂 Wcześniej policja przeszukała teren, więc wiedzieli, że tam jesteśmy. W Szwecji dostępne są tylko 4 legalne kasyna, a ta rozrywka w trakcie pandemii stała się bardzo popularna. Przepisy są coraz bardziej zaostrzone, ale Szwedzi nie rezygnują z darmowych rejestracji. Z ciekawostek w 2001 roku otwarto kasyno w zabytkowym budynku dawnego dworca kolejowego z 1874 roku. Kładka w Sölvesborgsbron W miasteczku Sölvesborg znajduje się najdłuższa w Europie pieszo-rowerowa kładka o długości 760 metrów. W niektórych miejscach zamontowane są malutkie mostki, dzięki którym można przespacerować się po okolicznych wysepkach. To była nasza pierwsza atrakcja w Szwecji i ostatni lot drona, który stwierdził, że pomorsuje w zatoce. No i został tam na zawsze 🙂 Mokradła Borstakär i największy wodospad w Skanii Mokradła Borstakärr były naszym kolejnym celem. Wybraliśmy się na spacer po kładce i podmokłych terenach. Lata świetności mostu chyba już minęły, ale krajobrazy były świetne. Ponoć w Borstakärr znajduje się dużo nietoperzy 🙂 W sąsiedztwie znajduje się XVII wieczny zamek Christinehof, w którym obecnie mieści się muzeum, sklepik oraz kawiarnia. Na razie wszystko jest zamknięte 🙂 Kilka kilometrów dalej można podziwiać Hallamölla, czyli największy wodospad w Skanii. 23 metry żywiołu robią swoje 😉 Nazwa pochodzi od młyna wodnego, mieszczącego się kawałek wyżej. Brösarp – szwedzka Toskania Pierwszego dnia udaliśmy się na spacer po Wzgórzach Brösarp. Mówi się, że to taka szwedzka (To)Skania 😉 Falujące zielone pagórki faktycznie przypominają nieco Włochy. Wzgórza były inspiracją dla Astrid Lindgren, którą pewnie znacie z książek o Pippi Pończoszance i Dzieci z Bullerbyn. 5-kilometrowy szlak prowadzi przez soczyście zielone górki i pola 😉 Kivik – jabłkowy zakątek w Szwecji Kivik to raj dla smakoszy jabłek, centrum sadownictwa w Szwecji i jabłkowe zagłębie. Znajdziecie tutaj mnóstwo sadów i jabłoni z 70 rodzajami odmian tego owocu. To właśnie tutaj jabłka przerabiają na cydr, soki, dżemy. Z tego, co się dowiedziałam jabłka w Kivik to nie tylko towar, ale i styl życia. “Sady porastające wzgórza całego regionu Österlen wokół Kivik zapewniają 70% jabłek w całej Szwecji.” Jako że jesteśmy tutaj zimą, to pozostało nam podziwianie gołych drzew, pustego miasteczka, a po jabłkach pozostał jedynie zapach przy tłoczni cydru. Huśtawka przy “jabłkowej” fabryce też była fajną atrakcją 🙂 W sezonie można wybrać się na spacer po sadzie, który kończy się odwiedzinami w “Domu Jabłka”, aby poznać technologię przetwarzania owoców. Nam pozostała tylko wizyta w supermarkecie. Dostępne są jedynie cydry 0-2% – takie są przepisy w Szwecji. Mimo to cydr 0% robi robotę 🙂 Sok jabłko-burak-marakuja też 🙂 Tutaj nawet zimą jest sielsko i uroczo. No ale latem siedziałabym w sadzie, jadła szarlotkę i popijała cydr pod drzewkiem 🙂 Mega polecam to miejsce! W Kivik znajduje się się Kungagraven, czyli kamienny kurhan pochodzący z epoki brązu. Nasyp ma średnicę 75 metrów, a wnętrze grobu pokryte jest rysunkami, pokazującymi dawne życie mieszkańców Skanii. Park Narodowy Stenshuvud Przy miejscowości Kivik znajduje się Park Narodowy Stenshuvud. Polecam przejść ten najdłuższy szlak (niebieski?), który i tak zajmie max. 2 h, a widoki po drodze są piękne. Mroczny las przeplata się ze “zwykłym” lasem, wrzosowiskami. Potem mijamy wybrzeże, latarnię morską i fort. Park powstał w celu ochrony fragmentu wybrzeża ze wzgórzem Stenshuvud. Sandhammaren – najładniejsza plaża w Skanii Leżenie na plaży nie należy do moich ulubionych czynności i najczęściej omijam artykuły w stylu “najładniejsza plaża w…”. W przypadku Skanii nie było mi aż tak łatwo znaleźć atrakcji, które byłby dostępne w pandemii, więc plaża Sandhammaren pojawiła się na naszej mapie. Sandhammaren faktycznie można przypiąć łatkę perły Morza Bałtyckiego. Falujące wydmy, drewniane kładki porośnięte trawą i błękitna woda robią wrażenie. Na plaży poza jedną parą nikogo nie spotkaliśmy. Spacer po bielutkim, sypkim, ale twardym piasku był bardzo wyciszający. Sandhammaren słynie z najpiękniejszego i najbielszego piasku w Szwecji. Poza tym jest to jeden z największych w Szwecji obszarów wędrujących wydm. Nic dziwnego, że w obliczu kryzysów i problemów Szwedzi szukają ukojenia w kontakcie z naturą. 70% osób wybiera pocieszenie w objęciach przyrody, a 14% zwraca się w kierunku kościoła. Z tego wynika, że wędrówki i spacery mogą być zbawienne dla duszy:) Ales stenar – szwedzkie Stonehenge Ales Stenar nazywane jest szwedzkim Stonehenge. 59 głazów w kształcie łodzi ustawionych jest na malownicznym klifie. Nie wiadomo kto zbudował ten krąg i w jakim celu. Istnieje duża szansa, że miało to związek ze słońcem i czasem. Inna teoria głosi, że był to grobowiec zbudowany przez przodków wikingów. W Ales Stenar nie znaleziono ludzkich szczątków, więc być może to było miejsce kultu religijnego? Jeszcze inni uważają, że Ales Stenar to dawne obserwatorium astronomiczne, a głazy były zegarem słonecznym. Nie pokładałam w tej atrakcji wielkich nadziei. Stonehenge niewiele miało wspólnego z tajemniczością i „dobrą energią”. Za to było dużo ludzi, komercji, a to wszystko za niemałą opłatą. Ales Stenar to zupełnie inna bajka. Dotarliśmy w okolice kręgu przed zachodem słońca. Na miejscu spotkaliśmy tylko jedną parą. Było cicho, spokojnie bez tłumów i autobusów. Bez ograniczeń mogliśmy patrzeć na kamienie i obserwować, jak to miejsce się zmienia wraz z zachodzącym słońcem. Krąg jest całkiem duży, ponieważ liczy sobie 67 metrów długości oraz 19 metrów szerokości. Jest dwa razy dłuższy od Stonehenge. Dwa najwyższe głazy ustawione są na przeciwległych końcach kręgu. Nazywane są rufą i dziobem – z poziomu ziemi trudno zauważyć kształt łodzi. Ystad Ystad to urocze, kolorowe i spokojne miasto. Pewnie wiele osób ma w głowie mroczny obraz Ystad za sprawą Mankella, który osadził tutaj akcję jednego ze swoich kryminałów. Okazało się, że książki o komisarzu Wallanderze są znane na całym świecie. Ja dopiero w Ystad dowiedziałam się o istnieniu tej kultowej serii. Tym razem zwiedzanie śladami filmów zaczęliśmy od końca. Najpierw zobaczyliśmy lokalizacje z filmów, a potem obejrzeliśmy serial. Może polecacie inne szwedzkie kryminały oprócz Millenium? Jeszcze ciekawsze jest to, że Ystad jest filmową stolicą Szwecji. Znajduje się tutaj największe studio filmowe w Skandynawii, które niestety z powodu pandemii było zamknięte. Pozostało nam przespacerować się wąskimi uliczkami, pooglądać kolorowe domki i wypić kawę w jednej z kawiarni. A właśnie, kawa! Jest to dobra okazja, aby powiedzieć, czym jest szwedzka fika. Oznacza ona przerwę na kawę i ciasto, ale na Szwedów jest ona czymś więcej. Dla nich jest to stan umysłu. To jest czas, który Szwedzi spędzają ze znajomymi, popijają kawę i jedząc coś słodkiego. Fika to nie przerwa na kawę przy biurku, tylko rytuał, w którym niezastąpieni są inni ludzie. Dla Szwedów ważna jest przerwa w pracy, którą można poświęcić na umacnianie więzi społecznych. Wróćmy jeszcze na chwilę do Ystad 🙂 Zwróćcie uwagę na niską zabudowę szachulcową. Nigdzie indziej w Skanii nie ma tylu budynków (300) w tym stylu co w Ystad. Charakteryzują ją ciemne, drewniane belki i jasna elewacja. Taką zabudowę możemy zobaczyć np. w Gdańsku. Wieczorem można posłuchać hejnału z Kościoła Mariackiego. Trębacz codziennie od 21:15 do 1:00 co kwadrans gra hejnał na trąbce. Kiedyś w Ystad często dochodziło do pożarów ze względu na drewnianą zabudowę. Grany hejnał oznaczał, że w mieście jest bezpiecznie, a tradycja została do dzisiaj. Kalkugnarna – piece wapiennicze Piece wapiennicze znajdują się na otwartym polu na wschód od kościelnej wioski Östra Torp. Do XX wieku wapń przetwarzali lokalnie, a teraz budowle nie spełniają żadnej funkcji. Polecam wejść na okoliczną górkę, aby na okolicę i piece spojrzeć z innej perspektywy 🙂 Smygehuk – najdalej wysunięty na południe punkt w Szwecji Smygehuk uchodzi za najdalej na południe wysunięty punkt w Szwecji. Nie brzmiało to dla nas ciekawie, ale okolica okazała się interesująca. Raz w roku organizuje się tu najbardziej południowy pchli targ i ponoć przez cały sezon można tu zjeść rybę z wędzarni. Nas te atrakcje ominęły, ale za to mogliśmy zobaczyć XIX-wieczny spichlerz, kamienistą plażę, ale najbardziej urzekła nas dzikość tego miejsca. Może dlatego, że było po sezonie punkt widokowy był tylko dla nas, a port praktycznie nie funkcjonował. Widoki widokami, ale okazało się, że dla mnie najciekawszym punktem była rzeźba. Przez tą wielką tubę (na zdjęciu) można posłuchać szumu morskich fal. Dźwięk był bardzo wyrazisty i kojący, więc warto przyłożyć ucho do tej rzeźby i zbliżyć się do natury. Trelleborg i Wikingowie W latach 80. w Trolleborg odkryto ruiny twierdzy Wikingów. Obecnie została ona zrekonstruowana i udostępniona zwiedzającym. Tuż obok znajduje się “żywe muzeum” i wystawa poświęcona badaniom archeologicznym i pracy rekonstrukcyjnej twierdzy. Po sezon i w pandemii za bardzo nie ma co tam zwiedzać. Zobaczyliśmy jedynie teren, ale myślę, ze najciekawsze są rekonstrukcje bitwy pod Trelleborgiem i pokaz codziennego życia wojowników. Falsterbo i kolorowe domki Falsterbo to charakterystyczny cypel i jednocześnie jedna z najstarszych szwedzkich osad. Przyjechałam tutaj głównie z jednego powodu. Bardzo chciałam zobaczyć te kolorowe domki (pełniące funkcję przebieralni, składzików lub miejsc na chwilowy odpoczynek) na dzikich plażach, na których piasek jest sypki jak mąka. Pewnie w sezonie nie są aż takie dzikie, ale w pandemicznej rzeczywistości cała przestrzeń była dla nas. Skanör i Falsterbo to dwa kurorty morskie, ale nie przypominają naszych miejscowości nad Bałtykiem. Tutaj zdecydowanie jest mniej kiczu, parawanów, ale na pewno jest o wiele drożej, co zresztą widać po miejscach noclegowych. Stanowczo najpiękniejsze i najbardziej kolorowe miejsce nad Bałtykiem, jakie odwiedziłam. Kolorowe domki vel. altanki plażowe są własnością prywatną, ale właściciele nie mogą ich dowolnie przenosić, wyburzać czy przemalować. Na razie nie wydaje się nowych pozwoleń na ich budowę, ponieważ teren znajduje się w rezerwacie przyrody. Z tego względu wszelkie remonty regulowane są prawnie. Wzdłuż plaż w gminie Vellinge zobaczycie ponad tysiąc pastelowych domków 🙂 Rezerwat przyrody Måkläppen Warto podjechać na południowy kraniec cypla, gdzie znajduje się rezerwat przyrody Måkläppen. Dzikie plaże zdecydowanie na plus, ale zanim dotrzemy na łono natury, trzeba przejść przez wielkie pole golfowe. Kształt i wielkość rezerwatu zależy od pływów prądów morskich. Teoretycznie można tu zobaczyć wiele rodzajów ptaków i foki, ale nie mieliśmy tyle szczęścia. Ljunghusen – białe domki i wrzosy Na koniec wstąpiliśmy do Ljunghusen, aby tym razem zobaczyć białe domki, przy których kwitną wrzosy. Tutaj również możecie liczyć na święty spokój i ładne widoki na morze, wydmy 😉 Kilka kilometrów dalej znajduje się piekarnia Anna’s Bakery ze świetnymi wypiekami. Malmo 220 km od Świnoujścia, po drugiej stronie Morza Bałtyckiego znajduje się Malmo. Mówi się, że to dobre miejsce na weekendowy wypad. Inni mówią, że to perła południowej części kraju. Na pewno Malmo zajmuje trzecie miejsce pod względem zaludnienia w Szwecji. Miasto kluczowe jest dla kraju z uwagi na gospodarkę, kulturę, turystykę i komunikację. Wiele atrakcji było niedostępnych ze względu na pandemię. Z drugiej strony dwa dni z rzędu spóźniliśmy się na targ rybny. Wyobrażam sobie, że latem parki w Malmo świetnie sprawdzą się na rower i piknik. Mieszkańcy i turyści mają do dyspozycji aż 16 terenów zielonych. No dobra, ale co udało nam się zobaczyć? Trochę tych miast już w życiu widziałam i kolejny rynek z historyczną zabudową nie robi na mnie wrażenia. Podobnie jest z kościołami. Mimo to polecam na rynku zobaczyć Apoteket Lejonet. Okazuje się, że apteka może być atrakcją turystyczną. W XX wieku była to jedna z największych aptek w Europie, a ten design pozwolił mi się poczuć jak w Hogwarcie. Kawałek dalej znajduje się Lilla Torg, czyli taki mniejszy rynek. Historyczne budowle nadają temu miejscu wyjątkowego klimatu. Obecnie plac jest miejscem spotkań, a liczne bary i restauracje przyciągają swoją różnorodnością. Uważa się, że w Malmo przypada najwięcej pubów i restauracji na jednego mieszkańca niż w innych miastach. Kolejnym ciekawym miejscem była plaża Ribersborg, do której przynależy publiczna łaźnia. Miejsce funkcjonuje od 1898 roku i wyposażone jest w kąpielisko na świeżym powietrzy i dwie sauny. Łaźnia położona jest na końcu kilkumetrowego molo The Knotted Gun to rzeźba, która na zdjęciu wyglądała na ogromną. W rzeczywistości jest niewielka. Zauważycie, że koniec lufy skręcony jest w supeł, symbolizując pokój i niestosowanie przemocy. Charakterystycznym punktem jest także most, łączący Malmo i Kopenhagę. Dzięki niemu wycieczka z jednego do drugiego miasta (i kraju) trwa jedynie 20 minut. Na blogu znajdziecie opis naszej taksówkowej przygody na trasie Kopenhaga-Malmo. Gamla Vaster to uliczka z niewysokimi kamienicami i malutkimi domkami. Można powiedzieć, ze tutaj czas się zatrzymał. Mieszkańcy chcieli uchronić to miejsce przed urbanizacją. Jeśli w jakimś miejscu znajduje się uliczka z kolorowymi domkami, to zawsze ląduje na mojej liście miejsc do zobaczenia. Jeśli chodzi o jedzenie i knajpy to zdecydowanie możemy polecić Bagericaféet. Nie spodziewałam się, że w Szwecji moim ulubionym posiłkiem będzie bajgiel i to taki wypasiony. W menu zwróćcie uwagę na bajgla Brooklyn z łososiem, serkiem philadelphia, cebulą i miodem. Na pewno z każdego miejsca w Malmo zobaczycie Turning Torso, czyli 190-metrowy wieżowiec mieszkalny. Polecam zobaczyć całą dzielnicę Västra Hamnen. Przez dziesięć lat zespół architektów i ekologów pracował nad zmianą postindustrialnych gruntów. Wszystko po to, aby miejsce było lepsze dla ludzi i dla Ziemi. Domy powstały z piachu, kamienia i drewna. Dachy pokryto roślinnością, która filtruje powietrze, a energię dostarczają panele słoneczne i elektrownie wiatrowe. Z kolei zimą kaloryfery podgrzewa woda termalna. Co ciekawsze, mieszkańcy chętnie poruszają się pieszo lub rowerem, ograniczając ruch samochodowy. Lokatorzy zobowiązali się stworzyć minimum 10 Zielonych Punktów tj. karmników dla ptaków, kwietników i ogródków warzywnych. Västra Hamnen to pierwsza taka inicjatywa ekologiczna w Europie. Miejmy nadzieje, że będzie wyznacznikiem nowoczesnego i świadomego budownictwa 😉 Jakriborg – gdańska starówka w szczerym polu Zanim dotarliśmy do Lund, zatrzymaliśmy się na chwilę w Jakriborg. Wyobraźcie sobie gdańską starówkę w polu – tak dokładnie wygląda osiedle Jakriborg. Ten wytwór udaje średniowieczne miasto w stylu gotyku hanzeatyckiego. Do „miasteczka” wchodzi się przez bramę w obronnym murze i nagle mamy przed oczami inny świat. Pastelowe kamieniczki, strzeliste dachy, ozdobione drzwi, a to wszystko ciągnie się wzdłuż wybrukowanej ulicy. Spotkaliśmy tylko kilka osób, więc czuliśmy się jak byśmy byli w opuszczonym, kolorowym miasteczku albo na planie filmowym. Niby jest to zwykłe, podmiejskie osiedle, ale z drugiej strony bardziej przypomina średniowieczne miasto widmo. Lund – miasteczko uniwersyteckie Mieliśmy już trochę dość miast, ale Lund było po drodze i słyszałam, że jest bardzo ładne i kameralne, więc zatrzymaliśmy się tu na kilka godzin. Zdecydowanie wśród miast w Skanii Lund jest u nas na 1 miejscu. Jest to bardzo kameralne, urocze i spokojne miasteczko. Idealnie nadaje się na pocztówkę! Starodawna zabudowa ładnie się komponuje z brukowanymi uliczkami, kolorowymi kamienicami i zielenią. Kolejki do barów przypomniały nam czasy studenckie i te przed pandemią. A właśnie, Lund to miasto uniwersyteckie. Znajduje się tu najstarszy uniwersytet w Szwecji, który też uchodzi za najładniejszy w kraju. Główny budynek jest przepiękny i wszyscy studenci po zdanych egzaminach przychodzą tutaj zrobić sobie zdjęcie. Skania szachulcem stoi i w Lund też go nie brakuje. Wystarczy przejść się po Starym Mieście, aby zobaczyć charakterystyczne budynki. Jedną z największych atrakcji w Lund jest katedra. Jest to jeden z najstarszych kościołów w Szwecji i jedyny zachowanych w stylu romańskim. Mimo tego “naj” katedra jest bardzo skromna, trochę mroczna i surowa. Polecam wejść do środka! Z zewnątrz świetnie prezentuje się Dom Króla, w którym obecnie znajduje się Wydział Filozofii. Wystarczy spędzić kilka godzin Lund, aby się nim zauroczyć 🙂 Sielska wyspa Ven Czytaliście książkę Dzieci z Bullerbyn”? To świetna opowieść o sielskim życiu z dala od cywilizacji. Okazało się, że takie miejsca jeszcze istnieją. Na Wyspie Ven na stałe mieszka ok. 370 osób, a największa odległość na wyspie wynosi tylko 3,5 kilometry, więc samochody nie są aż tak potrzebne. Ludzie zazwyczaj poruszają się pieszo lub rowerem. Na wyspie kursuje tylko jeden autobus. Mieszkańcy ponoć są bardzo mili i przyjaźni. Brzmi jak idealne miejsce…na odpoczynek 😉 Ven słynie z sielskiego krajobrazu, pięknych plaż, jeszcze ładniejszych klifów i ponoć uroczych knajpek. Wyspę obeszliśmy może nie dookoła, ale zrobiliśmy trasę w kształcie klepsydry. Niestety po sezonie nie można wypożyczyć roweru, a to idealny sposób na poznanie wyspy. Latem na pewno nie zabraknie dla Was roweru, ponieważ mają ich aż 1500 na wynajem. Wbrew pozorom krajobraz w trakcie wędrówki był bardzo różnorodny. Szliśmy przez pola, port, podziwialiśmy klify, drewniane domy – ogólnie to miejsce kojarzyło nam się momentami z polską wsią. Bardzo żałuję, że przez brak sezonu i pandemię nie mogliśmy usiąść w kawiarnianym ogrodzie na herbatę. Jestem pewna, że ta wysepka latem jest jeszcze bardziej magiczna i sielska 🙂 Ven cały czas kojarzy się z duńskim astrologiem i alchemikiem Tycho Brache, które stworzył tutaj własne obserwatorium. Dokonał jednych z większych odkryć związanych z ruchem komet i księżyca. Obserwatorium już nie istnieje, ale muzeum można zobaczyć. Söderåsens nationalpark – szwedzki Wielki Kanion Popołudnie spędziliśmy w parku narodowym Söderåsen. Uznawany jest za jeden z piękniejszych naturalnych atrakcji w Skanii. Lasy bukowe w połączeniu ze stromym wąwozem faktycznie zasługują na określenie „Wielki Kanion Skanii”. Wędrowaliśmy przez drewniane pomosty, kamienne ścieżki i leśne dróżki. Park przecina 6 tras pieszych o łącznej długości 50 km. Kulla Gunnarstorps Mölla Kulla Gunnarstorps Mölla to holenderski młyn. Jest to jeden z najwcześniejszych tego typu obiektów, którego budowę rozpoczęta ok. 1790 roku. Möllan ma nienaruszoną maszynę do młyna i nadal może być napędzany wiatrem. Półwysep Kullaberg Półwysep Kullaberg to najdalej na zachód wysunięty punkt. Wybrzeże bogate jest w strome klify, kamieniste plaże i zielone polany. Do tego znajdziecie tu ponad 20 jaskiń. Nam udało się zajrzeć tylko do jednej 🙂 Kullaberg to także doskonałe miejsce do nurkowania, wspinaczki i obserwacji morświnów. No i w sezonie kajaki są popularne, czego chyba najbardziej żałujemy. Na pewno po drodze zobaczycie latarnię morską, która jest najjaśniejszą i najwyżej położoną latarnią. Dużo jest tych “naj” w Szwecji 😉 Zdecydowanie Kullaberg to jedno z naszych ulubionych miejsc w Skanii. Istnieją trzy główne szlaki turystyczne – czerwony, niebieski i pomarańczowy. Czerwony i niebieski prowadzą do wioski Arild. Łączą się z kilkoma mniejszymi szlakami oznaczonymi na żółto. Szlak niebieski jest dłuższy i trudniejszy do pokonania, ale prowadzi przez malownicze punkty widokowe. Warto na chwilę zatrzymać się w miejscowości Molle, która kiedyś była jednym z najbardziej luksusowych kurortów w Szwecji. Zatrzymaliśmy się w uroczej, włoskiej restauracji rodem z Toskanii 😉 Długo czekaliśmy na nasze zamówienie, ale było warto. Nimis – tajemnicza konstrukcja Szwecja, lata 80-te XX-wieku. Szwedzki artysta zbudował sobie drewnianą konstrukcję w rezerwacie przyrody. Władze przez dwa lata nie mieli pojęcia o powstałej budowli, ale z czasem planowali rozebrać liczne drewniane wieże. Autor dzieła nie dopuścił do zniszczenia konstrukcji, ogłaszając jednocześnie niepodległość swojego małego kraju. W ten sposób powstała Ladonia, czyli jedna z popularniejszych mikronacji. Są to państwa, które ogłosiły niepodległość i mimo małej powierzchni i niepewnej legalności utrzymały status kraju. Lars Vilks kontynuował rozbudowę swojego państwa mimo jawnej wojny ze Szwecją. Z drewna dryfującego powstało kilka wież i drewniany labirynt. Najwyższa z nich mierzyła 15 metrów. W 2016 roku spłonęło kilka rzeźb, ale cały czas trwa ich renowacja. Artysta nazwał swoje dzieła Nimis, co oznacza “Za dużo”. Nie tylko nie przejmował się protestami władz, ale i poszedł o krok dalej i wybudował kolejną rzeźbę. Tym razem powstał zamek z kamieni i betonu. Zdecydowanie Nimis jest jednym z ciekawszych obiektów na południu Szwecji. Ladonia jest bardzo tajemnicza i niezwykła. No i chyba instalacja artystyczna jest porządnie zbudowana, ponieważ bez problemu można było przejść tunelem między wieżami, a budulcem były tylko wyrzucone na brzeg materiały. Hovs Hallar Hovs Hallar to kolejny, malowniczy rezerwat w Skanii. Od 1971 roku objęty jest ochroną i stanowi część rezerwatu przyrody Bjarekusten. W 2017 zostało wpisane na listę “Skarbów europejskiej kultury filmowej” jako miejsce o historycznej i symbolicznej wartości dla kina. To właśnie tutaj Bergman nakręcił znaną scenę z filmu “Siódma pieczęć”. Na koniec wyjazdu wybraliśmy 2-godzinny trekking do miejscowości rybackiej Torekov. Rezerwat ciągnie się wzdłuż linii brzegowej, kamienistych plaż i soczyście zielonej trawy. Jako że było po sezonie, nie spotkaliśmy prawie nikogo na trasie. Miejscowość była praktycznie wymarła. Latem odbywają się tutaj wycieczki do świata podwodnego. Mimo że zimowy roadtrip nie miał nic wspólnego ze śniegiem, cieszymy się, że mogliśmy chociaż w niewielkim stopniu poznać Szwecję. Na pewno warto poznać Skanię ze względu na wyspę Ven, cypel z kolorowymi domkami i jabłkowy Kivik.
kawałek grecji w szwecji